Polska wraca w kawałkach

ks. Rafał Starkowicz

Pracując przez 19 lat w duszpasterstwie, odprowadziłem na cmentarz kilkuset parafian. Byli wśród nich także bliscy mi ludzie. Admirała nie było mi dane poznać osobiście. Ale kiedy z kościoła w Baninie na ulicę wyszedł kondukt odprowadzający odnalezioną w Smoleńsku część jego szczątków, gdy popatrzyłem na jego żonę, córkę i wnuka, musiałem powstrzymywać cisnące się do oczu łzy.

Polska wraca w kawałkach

Mogę sobie tylko wyobrażać, co czują bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, gdy przychodzi im po raz kolejny rozdrapywać ledwo co zabliźnione rany. Kolejne dochówki, otwieranie grobów, kolejne przemówienia... I to pytanie, które pewnie pojawia się w ich sercach: "Czy to po raz ostatni?".

Ten brak pewności nie daje rodzinom szansy na przeżycie żałoby, pożegnania, opłakania straty. A tylko wtedy, gdy to wszystko się dokona, można powrócić do pełnych ciepła i wdzięczności wspomnień, które już nie niszczą, nie rozrywają serca na dwoje.

Kiedy dodać do tego wszystkie spory, jakie wokół Smoleńska toczono w ciągu minionych 5 lat - bezsensowna walka z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, szukanie winnych wśród ofiar katastrofy, brak godnego pomnika, pomylone trumny oraz usprawiedliwianie tego, że wrak wciąż nie powrócił na polską ziemię - pozostaje zadać pytanie: "Czy tak Polska żegna swoich najlepszych synów?".

Całkowicie zgadzam się z ministrem Maciejem Łopińskim, który już po uroczystości stwierdził, że państwo nie zdało egzaminu wobec tego wyzwania. Zarówno w wymiarze ochrony swoich najważniejszych obywateli, jak i tego, co działo się już po katastrofie. Kto wie, czy nie bardziej upokarzający jest jednak fakt, że w obliczu tak wielkiej tragedii daliśmy się zwyczajnie podzielić, a część z nas na wspomnienie tej tragedii reaguje wręcz alergicznie. Tak, jakby nie dochodząc do przekonujących wniosków, można byłoby przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. "Było, minęło. I tak nic tego nie zmieni. A my i tak do końca nie dowiemy się prawdy" – usłyszałem od jednego z moich rozmówców. Katastrofa smoleńska nie była jednak jakimś nieznaczącym epizodem. To wydarzenie bez precedensu zarówno w naszej historii, jak i historii świata.

To symptomatyczne, że dochówek admirała zbiegł się w czasie z pogłoskami o decyzji urzędującej wciąż minister MSW, nakazującej zniszczenie części akt smoleńskiego śledztwa. Szefowa MSW zdementowała dzisiaj informacje, jakoby taką decyzję podjęła. Jeżeli jednak byłby w niej choć cień prawdy, trudno by było oprzeć się wrażeniu, że dotychczasowe władze pragną ukryć przed społeczeństwem jakieś niewygodne fakty.

Niezależnym śledztwem smoleńskim straszono społeczeństwo przez całe lata. Rzetelne wyjaśnienie przyczyn tej tragedii jest jednak w naszym narodowym interesie. Na kolejne dochówki czeka obecnie ponad 20 polskich rodzin. Tylko jasne i rzetelne wyjaśnienie przyczyn tego, co stało się w Smoleńsku, pozwoli im przeżyć niekończącą się żałobę oraz zabliźnić rany, jakie w wyniku tragedii odniósł naród. Pozwoli też Polsce w sposób godny pożegnać swoich narodowych bohaterów.