Buk pękł w okamgnieniu

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 47/2015

publikacja 19.11.2015 00:00

Matka i córka zostały przygniecione przez drzewo. Pierwsza w stanie ciężkim trafiła do szpitala. Druga zginęła na miejscu. Kobiety w czasie wichury wykonywały prace porządkowe na rzecz miasta. W ten sposób spłacały dług za mieszkanie. Czy można było zapobiec tej tragedii?

Mimo szybkiej interwencji straży pożarnej i pogotowia, 34-letnia kobieta zginęła na miejscu Mimo szybkiej interwencji straży pożarnej i pogotowia, 34-letnia kobieta zginęła na miejscu
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Był 8 listopada. Od rana na Pomorzu szalała wichura. Wiatr osiągał prędkość do 100 km/h, łamał drzewa i zrywał linie energetyczne. Kilkadziesiąt tysięcy domów zostało bez prądu. Wycie syren alarmowych co parę minut rozdzierało ciszę niedzielnego poranka. Straż pożarna interweniowała ponad tysiąc razy. Sześć osób zostało rannych, w tym trzech strażaków. Jednak do największego nieszczęścia doszło w Sopocie...

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.