I nie ma białych ścian

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 02/2016

publikacja 07.01.2016 00:00

– Nas nie powinno się traktować jak mebli, które w każdym momencie można przestawić w inne miejsce – mówi Sylwia Pluto- -Prondzyńska.

 Sylwia Pluto-Prondzyńska wie, że pracownicy hospicjum na wezwanie są gotowi pokonać ponad 100 km w jedną stronę nawet kilka razy w tygodniu Sylwia Pluto-Prondzyńska wie, że pracownicy hospicjum na wezwanie są gotowi pokonać ponad 100 km w jedną stronę nawet kilka razy w tygodniu
Justyna Liptak /Foto Gość

Działalność rozpoczęli w listopadzie 2014 roku. Przez ten czas objęli opieką 26 rodzin terminalnie chorych dzieci w miejscowościach oddalonych od Trójmiasta o ponad 100 km. Teraz walczą o każdy dodatkowy dzień działalności, żeby podopieczni nie zostali bez pomocy. Gehenna pracowników i podopiecznych domowego Hospicjum Pomorze Dzieciom rozpoczęła się tydzień przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy to jasne stało się że NFZ nie udzieli finansowego wsparcia placówce. – Nie mogliśmy stanąć do konkursu na przyznanie świadczeń z zakresu opieki paliatywnej, bo w czasie, kiedy się odbywał (marzec 2014 r.), nasza placówka jeszcze nie funkcjonowała – wyjaśnia Anna Jędrzejczyk, dyrektor medyczny Hospicjum Pomorze Dzieciom. Nie oznacza to jednak, że nie kontaktowali się z NFZ w sprawie przyznania świadczeń, które na ten rodzaj działalności są gwarantowane. – Rozmowy z dyrekcją pomorskiego oddziału NFZ prowadziliśmy od początku 2015 r., jednak bez skutku – dodaje A. Jędrzejczyk. Przez rok hospicjum działało, opierając się na pomocy darczyńców.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.