Chciałbym głębiej zapuścić lemiesz

ks. Rafał Starkowicz

|

Gość Gdański 10/2016

publikacja 03.03.2016 00:00

Duszpasterstwo wojskowe. – Kiedy 19 lat temu odprawiałem tu pierwszą Mszę św., kościelny ścierał mi deszczówkę spod nóg. Wlewała się oknami. Zimą, gdyby nie „słoneczko” przy ołtarzu, zamarzłoby nawet wino – mówi ks. kmdr Bogusław Wrona, były dziekan Marynarki Wojennej.

Jak mówi ks. kmdr por. Zbigniew Rećko, jego przybyciu do Gdyni towarzyszy niezwykła symbolika. – Przyjeżdżam z Białegostoku, miasta miłosierdzia, w czasie, gdy w Kościele przeżywany jest Rok Miłosierdzia – zaznacza Jak mówi ks. kmdr por. Zbigniew Rećko, jego przybyciu do Gdyni towarzyszy niezwykła symbolika. – Przyjeżdżam z Białegostoku, miasta miłosierdzia, w czasie, gdy w Kościele przeżywany jest Rok Miłosierdzia – zaznacza
ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

Początki marynarskiej świątyni sięgają czasów dwudziestolecia międzywojennego. Zbudowany z dobrowolnych ofiar żołnierzy kościół powstał dzięki inicjatywie bł. ks. kmdr. Władysława Miegonia, ówczesnego kapelana marynarki. Obiekt oddano zaledwie dwa tygodnie przed wybuchem II wojny światowej. – Kiedy Niemcy weszli do Gdyni, zrobili z kościoła magazyn. Później przez całe lata był to magazyn LWP – opowiada ks. Wrona. Dopiero w 1981 r., dzięki inicjatywie proboszcza oksywskiej parafii, wspartej przez robotników z rodzącej się „Solidarności”, wymuszono na władzach przekazanie budynku Kościołowi. Stał się wówczas filią parafii św. Michała, należącej – jak cała Gdynia – do diecezji chełmińskiej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.