Ze mną się nie napijesz?

Jan Hlebowicz


|

Gość Gdański 11/2016

publikacja 10.03.2016 00:00

Trzeźwość. Małżeństwo od 19 lat, troje dzieci. Wierzący i praktykujący. Piwo, wino tylko czasami, w niewielkich ilościach. Nawet na weselu wódki nie było. – Pewnego dnia Darek stracił pracę. Do tego doszły problemy zdrowotne. „Lekarstwem” okazał się alkohol, którego wcześniej właściwie nie tykał. To początek naszego dramatu – opowiada Anna.


– Zachowanie abstynencji to dar dla drugiego człowieka – mówią Gosia i Jarek Szydłakowie – Zachowanie abstynencji to dar dla drugiego człowieka – mówią Gosia i Jarek Szydłakowie
Jan Hlebowicz /Foto Gość

Z półki codziennie znikało jedno wino. „Po nim lepiej mi się śpi” – tłumaczył. Z jednej butelki zrobiły się dwie. Stał się agresywny, wyzywał żonę od najgorszych. Pewnego razu, będąc „pod wpływem”, sięgnął po nóż. Potem mówił, że przecież to taki żart, że i tak nic by jej nie zrobił.


– Poddałam się totalnie. Starałam się nie widzieć tego, jak się zachowuje, i nie słyszeć tego, co mówi. „Wezmę wszystko na siebie, byle się tylko dzieci nie zorientowały, żeby była cisza”. Tak to sobie wówczas tłumaczyłam. Sytuacja stała się nie do zniesienia, kiedy Darek zaczął wyżywać się na naszej córce, która była do mnie fizycznie podobna – opowiada Anna. – „Jesteś tak samo głupia jak twoja matka. Nic nie potrafisz dobrze zrobić. W mamusię się wdałaś”. To przelało czarę goryczy. Bezsilność, rozpacz, wstyd i ogromne poczucie winy. Tak się wtedy czułam. Chciałam umrzeć. Byłam krok od śmierci – wspomina.


Zamiast po tabletki sięgnęła po telefon i wybrała numer, który dostała kilka miesięcy wcześniej od znajomej...


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.