W głowie mają mapę Gdańska, ale inną od tych, które znaleźć można w popularnych przewodnikach. Brak na niej wystrzałowych atrakcji. Jest za to ludzka, czasami dramatyczna historia.
Joanna Buraczek (z lewej) i Paulina Pacyga są streetworkerkami. Obie pracują dla Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta – Koło Gdańskie.
Justyna Liptak /Foto Gość
Joanna Buraczek mówi, że skończyła na ulicy, bo sama tak zdecydowała. – Po resocjalizacji można pracować z osobami w zakładach karnych albo – tak jak ja – wybrać klatki schodowe, śmietnikowe altany czy inne pustostany, w których koczują bezdomni – twierdzi.
Gdańsk trochę inny
Razem z Pauliną Pacygą są street- workerkami, czyli osobami pracującymi poza instytucjonalnymi murami, takimi jak np. MOPR. W dodatku są jedynymi streetworkerkami w całym Gdańsku. Codziennie wychodzą na ulice, gdzie starają się pomóc bezdomnym. Chociaż czasami nie jest to łatwe.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.