Zdjęcia 
z okrutnego festynu

Jan Hlebowicz


|

Gość Gdański 30/2016

publikacja 21.07.2016 00:00

Ludzie, śmiejąc się i popijając piwo, czekali na wykonanie wyroku. Potem rzucili się w kierunku wisielców. Wyrywali zmarłym guziki, zabierali 
buty i kawałki sznura. Wierzyli, 
że powróz powieszonego przyniesie im szczęście. Zaczęli kopać i opluwać zwłoki. Zaplanowany przez władze „piknik” wymknął się spod kontroli...

Elżbieta Grot od lat bada historię niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Elżbieta Grot od lat bada historię niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof.
Jan Hlebowicz /foto gość

To czarno-białe zdjęcie różni się od pozostałych. Widać na nim kilkunastoosobową grupę mężczyzn i kobiet. Są dobrze ubrani, odprężeni. Większość patrzy dumnie w obiektyw. Ich twarze nie zdradzają lęku, zakłopotania czy wstydu. Jedna z postaci przykuwa szczególną uwagę. Młoda, urocza, delikatna. Uśmiecha się szeroko, zalotnie, jakby chciała uwieść fotografa. To Jenny Barkmann, sadystyczna nadzorczyni obozu koncentracyjnego Stutthof. Bite i upokarzane więźniarki nazywały ją „pięknym widmem”, najtrafniej oddając trudną do zrozumienia mieszankę nieprzeciętnego okrucieństwa z nietuzinkową urodą.


Kolejne zdjęcia zostały zrobione później i są do siebie podobne. Rozpoznajemy na nich osoby z pierwszej fotografii. Tym razem stoją na ciężarówkach, w równych odstępach. Tuż obok szubienice. Są też wychudzeni ludzie w więziennych pasiakach, zaciskający pętle na szyjach skazańców. Niedawne ofiary, teraz w roli katów, wymierzają sprawiedliwość swoim oprawcom...


Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.