W trampkach też można po morzu iść

Justyna Liptak Justyna Liptak

publikacja 27.08.2016 18:42

Jak co roku, setka śmiałków wyruszyła z Kuźnicy, aby kilka godzin później zameldować się w Rewie. Niby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że uczestnicy Marszu Śledzia przeprawiali się wpław przez wody Zatoki Puckiej.

Moment wyjścia uczestników marszu na brzeg Moment wyjścia uczestników marszu na brzeg
Justyna Liptak /Foto Gość

W Rewie powitano uczestników gromkimi brawami. Bo pokonanie ponad 10-kilometrowej trasy to nie lada wyczyn. – Podziwiam tych ludzi. Widać, że są zmęczeni, ale humory im dopisują. Nie wiem, czy odważyłabym się na taki marsz – mówi pani Dominika z Gdańska, która z zaciekawieniem obserwowała finał Marszu Śledzia w Rewie.

Pani Ela przyjechała ze Starego Miasta w Wielkopolsce. Jest fanką ekstremalnych wypraw, dlatego nie mogła sobie odmówić udziału w Marszu Śledzia. – Do tej pory chodziłam tylko po lądzie. To jest niesamowita przygoda i niezapomniane przeżycie, kiedy człowiek, idąc środkiem zatoki, brodzi w wodzie po kolana. To jest coś, czego warto chociaż raz w życiu doświadczyć – mówi.

Kobieta przyznaje, że przeprawa, która na początku jest miłym spacerkiem, pod koniec wymaga od uczestników fizycznej sprawności. – Kiedy trzeba było pokonać ten sztuczny przekop w mieliznach, czyli tzw. głębinkę, i byliśmy ciągnięci na linie za kutrem rybackim, przyznam, że pojawiła się adrenalina. Przydatne są wtedy mocne ręce i dobry zmysł równowagi, bo trzeba balansować ciałem – wyjaśnia Ela.

Renata z Krakowa doskonale pamięta swój pierwszy udział w Marszu Śledzia. – To było już kila dobrych lat temu i w zatoce było mniej wody. Dłużej się szło, a mniej płynęło – podkreśla.

To, co w Marszu Śledzia ceni najbardziej, to fakt, że nie są to zawody. – Spotykamy się tu towarzysko. Idziemy, rozmawiamy, śmiejemy się. Żadne z nas nie ma ciśnienia, żeby drogę pokonać w jak najkrótszym czasie. Każdy ma swoje tempo, co mi bardzo odpowiada – wyjaśnia kobieta.

Biorąc udział w marszu, ważne jest, aby odpowiednio się ubrać. – Oczywiście, że można iść w trampkach, jeżeli ktoś ma na to ochotę. Ważne jest, aby buty nie były ciężkie. Przydadzą się również pianka i kapok. Przy tak upalnym dniu, jak dzisiejszy, nieodzowne będą również okulary przeciwsłoneczne i bezwzględnie nakrycie głowy – wyjaśnia Radosław Tyślewicz, pomysłodawca i organizator Marszu Śledzia.

Po wyczerpującym marszu na placyku tuż obok Morskiego Krzyża kończącego aleję Zasłużonych Ludzi Morza odbyło się wręczenie okolicznościowych dyplomów i odznak. Uczestnicy i sympatycy marszu mogli się także posilić grochówką oraz skosztować smakowicie przyrządzonego śledzia.