Weź, kochanie, skórkę chleba...

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 38/2016

publikacja 15.09.2016 00:00

– Ściany baraku pokrywała warstwa szronu. Babcia ratowała nas, okrywając pierzyną. Dla niej już nie starczało. Pewnego ranka obudziłam się i chciałam się do niej przytulić. Była zimna. Pochowaliśmy jej zesztywniałe ciało bez trumny, bo nie było desek – opowiada pani Cecylia.

▲	Rok 1939. Mała Cecylia ma pójść do pierwszej klasy. Zamiast pierwszego dzwonka usłyszy ciężki, miarowy krok czerwonoarmistów. ▲ Rok 1939. Mała Cecylia ma pójść do pierwszej klasy. Zamiast pierwszego dzwonka usłyszy ciężki, miarowy krok czerwonoarmistów.
Archiwum Cecylii Riedl

Wiele ich łączy. Patriotyzm wyniesiony z domu, kresowe tradycje, a także bolesne doświadczenia wojny. Zofia Kłoczko wychowała się we wsi Mazurki, niedaleko Augustowa, Kordian Borejko w Wilnie, a Cecylia Riedl w Krasnej Woli na Polesiu. Ich dzieciństwo, brutalnie przerwane 17 września 1939 r., upłynęło pod znakiem sierpa i młota na dalekiej Syberii i w Kazachstanie. Komunistyczny symbol towarzyszący im nieprzerwanie przez sześć kolejnych lat oznaczał bydlęce wagony, niedające spokoju zimno, zupę tak niesmaczną, że mimo głodu trudno ją było przełknąć, wszy wytrząsane codziennie z ubrań, choroby i śmierć najbliższych. Do dziś, kiedy sięgają pamięcią do tamtych chwil i próbują je opowiedzieć, łamie im się głos. Długi czas o sobie nie wiedzieli. Swoimi doświadczeniami podzielili się dopiero wiele lat po wojnie, gdy mieszkali już na Wybrzeżu...

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.