O świcie do Maryi

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 49/2016

publikacja 01.12.2016 00:00

– Mama nigdy nie musiała mnie namawiać, żebym poszła na Roraty. Cieszyłam się, że będę mogła wziąć ze sobą lampion, w którego robienie włączała się cała rodzina, i po prostu szłam – wspomina Natalia, analityk w jednej z trójmiejskich korporacji.

◄	– Może to niesione do kościoła zapalone światełko sprawi, że o Roratach i Bogu przypomni sobie choć jedna osoba – mówi ks. Belling. ◄ – Może to niesione do kościoła zapalone światełko sprawi, że o Roratach i Bogu przypomni sobie choć jedna osoba – mówi ks. Belling.
Justyna Liptak /Foto Gość

Natalia właśnie spodziewa się pierwszego dzie- cka. – To będzie dziewczynka – mówi z uśmiechem. Ma nadzieję, że jej mała pociecha Adwent będzie wspominała równie dobrze jak ona sama. – Siostra na lekcjach religii zawsze przypominała nam, że zbliża się Adwent. Tłumaczyła, że jest to czas oczekiwania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Mnie jednak bardziej interesowały Roraty, bo to przecież Msza św., na której „rządziły” dzieciaki. Przynajmniej tak nam się wydawało, bo w trakcie homilii ksiądz schodził z ambony i stawał między nami – na tyle, na ile pozwalał kabel od mikrofonu – uśmiecha się kobieta. Natalii nikt nie musiał specjalnie namawiać, żeby jeszcze przed szkołą poszła do kościoła. – Dla mnie to była ogromna frajda, a największa z tego, że mogłam iść z zapalonym lampionem – podkreśla.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.