Z Krzyżem - ekstremalnie

ks. Rafał Starkowicz ks. Rafał Starkowicz

publikacja 08.04.2017 13:09

To wydarzenie przestaje być propozycją dla nielicznych. Minionej nocy tysiące wiernych wzięły udział w odbywających się na terenie archidiecezji Ekstremalnych Drogach Krzyżowych.

Z Krzyżem - ekstremalnie Wymarsz na trasę Drogi Krzyżowej poprzedziła Msza św. odprawiona w matemblewskim kościele ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

Z terenu archidiecezji gdańskiej na modlitewny szlak wyruszyły w tym roku aż cztery Ekstremalne Drogi Krzyżowe. Podejmujący wyzwanie pielgrzymi mieli do przebycia od 41 do 53 kilometrów. Odbywająca się już po raz trzeci na Wybrzeżu EDK cieszy się - zwłaszcza wśród młodych - ogromną popularnością. Dość powiedzieć, że z Jastrzębiej Góry do Helu wyruszyło ich 800. Wyzwanie pokonania trasy z Matemblewa do Wejherowa podjęło ponad 670 uczestników. Dużym zainteresowaniem cieszyły się także dwie drogi krzyżowe wyruszające z Pruszcza Gdańskiego. Warto dodać, że w Gdańsku Brzeźnie zakończyła także swój pielgrzymi szlak EDK z leżącego na terenie diecezji pelplińskiej Tczewa.

- Kiedy trzy lata temu rozpoczynaliśmy EDK w Trójmieście, nikomu nie przyszło do głowy, że może w niej uczestniczyć ponad 670 osób. To niesamowite dzieło Pana Boga - mówił w matemblewskim sanktuarium Kuba Gorski, jeden z inicjatorów EDK w archidiecezji. - Cieszę się, że widzę tu nowe osoby, które usłyszały o tej formie duchowości. Życzę wam, aby ta duchowość, której dotkniecie na trasie, towarzyszyła wam przez cały rok - zwracał się do zgromadzonych.

Organizatorzy podkreślają, że celem inicjatywy nie jest ekstremalny wyczyn, ale rzeczywiste połączenie wysiłku i ofiary, która wraz z modlitwą niesie doświadczenie duchowe.

- Chrystus będzie razem z nami wówczas, gdy będzie nas bolała noga, i wtedy, kiedy będziemy przeżywali zniechęcenia w naszej walce duchowej. Ekstremalna Droga Krzyżowa jest właśnie m.in. po to, byśmy zauważyli jego obecność w naszym życiu - mówił w homilii ks. Krzysztof Ławrukajtis, opiekun Bractwa Św. Pawła, które od początku zapewnia wsparcie organizacyjne matemblewskiej EDK. - Niech ta wędrówka, nie posłuży sprawdzeniu własnych sił, ale doświadczeniu obecności Pana Jezusa - zachęcał kapłan.

- Na EDK zdecydowałam się wyruszyć po raz pierwszy. Podczas tegorocznego Wielkiego Postu pojawiło się we mnie pragnienie mocnego doświadczenia obecności Pana Boga i jakiegoś głębszego wyciszenia. Postanowiłam to przeżyć w jakiś inny sposób niż zwykle - mówi dwudziestokilkuletnia Ela. - Mam trochę obaw, ponieważ nie lubię ciemności. Wiem jednak, że na tę drogę ruszam z Jezusem. Idę także razem z moją siostrą i kilkoma przyjaciółmi, więc pewnie będzie mi łatwiej pokonać moje lęki. Nie boję się natomiast zupełnie o sprawy kondycyjne, ponieważ mam za sobą wiele pieszych pielgrzymek na Jasną Górę - dodaje.

Uczestnicy, którzy uczestniczyli w poprzednich edycjach wydarzenia nie kryją jednak, że udział w EDK wiąże się z ogromnym wysiłkiem. - To moja druga Ekstremalna Droga Krzyżowa. Pierwszy raz szłam trasą z Jastrzębiej Góry do Helu. Wówczas było bardzo ciężko. Po kilku krokach po piasku plaży żałowałam mojej decyzji. W połowie było tak ciężko, że gdybym była blisko domu, najprawdopodobniej bym zrezygnowała. Natomiast na koniec, przetrwanie tego kryzysu przełożyło się na ogromną radość i zadowolenie - opowiada Agata.

- Trasa, którą idę dzisiaj niesie zupełnie inne wyzwania. Noc, ciemność, możliwość zmylenia drogi w lesie... Idę jednak z grupą, która już szła tą trasą. Poza tym na takiej trasie, kiedy można się zgubić, człowiek uczy się ufności Bogu. Myślę, że to trochę jak w życiu. Trzeba wciąż pilnować się, by nie zejść z właściwej drogi - zaznacza.

Oprócz pięciu kapłanów, wśród wyruszających z Matemblewa można było dostrzec także siostrę zakonną. - Idę na EDK już po raz trzeci. Za każdym razem właśnie z Matemblewa. To trudna trasa, ma dużo podejść. Ale w najgorszych momentach, kiedy człowiekowi opadają już siły, przychodzi czas na całkowite zawierzenie Bogu. Wołałam wtedy: "Boże prowadź dalej, bo ja już nie mogę". - dzieli się siostra Paula, elżbietanka. - Najgorzej było na pierwszej edycji. Popsuła mi się latarka, okazało się, że nie mam odpowiedniego ubioru... Do tego szłam z grupą z Bractwa św. Pawła. Oni maja naprawdę niezwykłe tempo. Już na początku straciłam siły. Ale trzeba dodać, że temu doświadczeniu towarzyszą naprawdę głębokie przeżycia duchowe. Każdą z dotychczasowych dróg przeżyłam inaczej. Wspólnym doświadczeniem było jednak przeżycie ogromnej miłości Pana Boga. Poczułam, że muszę jeszcze mocniej do Niego przylgnąć - wyznaje siostra.