Morderca...

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 19.04.2017 10:00

...ktoś napisał na muralu z portretem "Łupaszki". Tezy komunistycznej propagandy powtarzane w 2017 roku najlepiej pokazują, że proces odkłamywania historii żołnierzy niezłomnych nie został zakończony.

Kilka dni temu na muralu z portretem majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" ktoś czerwoną farbą namalował słowo "morderca". Cały mural, który można oglądać przy jednej z najbardziej ruchliwych arterii w Gdańsku, ma ok. 160 m i upamiętnia żołnierzy wyklętych. Powstał w czerwcu zeszłego roku na zlecenie gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Obrzydliwy akt wandalizmu wpisuje się w szerszy kontekst - coraz częstszej krytyki postaw żołnierzy podziemia niepodległościowego oraz wszelkich patriotycznych inicjatyw upamiętniających ich dokonania.

Po ujawnieniu wandalizmu na kolejnych portalach społecznościowych natychmiast pojawiły się entuzjastyczne komentarze. Wiele podpisanych imieniem i nazwiskiem. "Bardzo dobrze. Bandyci, a nie żołnierze i należy ich wykląć na zawsze". "Skoro walczył z komuną, miał mandat do rabowania chłopów?". "Napis prawdziwy, bo był mordercą. To były zorganizowane bandy. Przy napadach nie liczyła się ludność cywilna". To retoryka żywcem przejęta z PRL-owskiej propagandy, wedle której żołnierze podziemia antykomunistycznego byli bandytami, zdrajcami, złodziejami, mordercami i zbrodniarzami.

Powtarzanie komunistycznych kłamstw na temat żołnierzy niezłomnych to szerszy problem. Na Facebooku od dłuższego czasu działa profil "Żołnierze przeklęci", gdzie tego typu komentarze są na porządku dziennym. Sygnał do "ataku" dał kilka miesięcy wcześniej Tomasz Lis, nazywając dowódcę 5. Wileńskiej Brygady AK "mordercą cywili".

Zarzuty wobec postawy majora Szendzielarza i jego podkomendnych dotyczą przede wszystkim działań oddziału na Litwie. Chodzi o akcję odwetową za zbrodnię w Glinciszkach (gdzie Litwini wymordowali wszystkich polskich mieszkańców, niezależnie od wieku i płci). Zdaniem pracownika IPN dr. Pawła Rokickiego, ofiarami odwetu łupaszkowców padło 68 osób narodowości litewskiej, przede wszystkim kobiet i dzieci (ok. 75 proc. wszystkich zabitych). Badacz określa działania żołnierzy "Łupaszki" mianem zbrodni wojennej na ludności cywilnej, a odpowiedzialność za nią przypisuje dowódcy.

Morderca...   Ktoś namalował na muralu z portretem "Łupaszki" napis "morderca" Twitter Krytycy żołnierzy niezłomnych chętnie powołują się na tezy Rokickiego, traktując je jako oficjalne stanowisko Instytutu Pamięci Narodowej. Nic bardziej mylnego. Dr Kazimierz Krajewski, także pracownik IPN, polemizując z Rokickim, podkreśla: "Dokument rozkazu podjęcia działań odwetowych wobec Litwinów (...) nie zachował się. Jest wielce wątpliwe, że »Łupaszka« nakazał zabijanie kobiet i dzieci. Dodajmy, że nigdy - ani wcześniej, ani później - rozkazów tego rodzaju »Łupaszka« nie wydał (...). Przekaz sformułowany przez Rokickiego jest ułomny. Autor nie zdołał ustalić okoliczności zupełnie zasadniczych dla przesądzenia o winie dowódcy 5 BW".

Warto także dodać, że zarzuty wobec "Łupaczki" formułowane są bez uwzględnienia historycznego kontekstu. Na liście osób wytypowanych do egzekucji znaleźli się bowiem aktywni szaulisi, uczestnicy litewskiego ruchu powstańczego w czerwcu 1941 r., a także policjanci w służbie niemieckiej, bezpardonowo zwalczający oddziały polskie.

Określanie "Łupaszki" mordercą cywili jest nieuprawnione. Cała jego działalność pokazuje wyraźnie, jak ściśle przestrzegał wojskowej dyscypliny i jak ważny był dla niego kodeks honorowy polskiego żołnierza. Tak było m.in. na Pomorzu. Zadaniem 5. Wileńskiej Brygady AK, która przybyła na te tereny jesienią 1945 roku, była przede wszystkim ochrona ludności przed pospolitym bandytyzmem i terrorem nowej, komunistycznej administracji. Przez rok w wyniku działań łupaszkowców zginęło 39 osób, w tym 6 żołnierzy Armii Czerwonej, 2 politruków z NKWD, 2 milicjantów i zaledwie 2 cywili - donosicieli UB. Pozostali zabici byli funkcjonariuszami bezpieki. Co więcej, wbrew propagandzie PRL, kociewsko-kaszubska ludność bardzo dobrze przyjęła wileńskich partyzantów. Ludzie dawali schronienie żołnierzom, pomagali zdobywać leki, dzielili się żywnością.

Ostatni akt wandalizmu z Gdańska pokazuje, że proces odkłamywania historii żołnierzy niezłomnych oraz upamiętniania ich dokonań nie został zakończony. Prace ekshumacyjne prowadzone przez zespół prof. Krzysztofa Szwagrzyka, ustanowienie 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych, kolejne koncerty, publikacje, defilady to bardzo dużo. Ale wciąż za mało.