Marsz (nie)Równości?

ks. Rafał Starkowicz ks. Rafał Starkowicz

publikacja 27.05.2017 23:03

W Gdańsku-Wrzeszczu odbył się 27 maja trzeci tzw. Marsz Równości środowisk LGBT oraz kontrmanifestacje i protesty środowisk patriotycznych.

Marsz (nie)Równości? Na czele ok. trzytysięcznego pochodu można było zobaczyć prezydenta Gdańska. ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość

Dzięki protestom i licznym kontrmanifestacjom zgłoszonym w magistracie przez środowiska patriotyczne i katolickie, organizatorzy wydarzenia przenieśli je z centrum miasta do Wrzeszcza.

Trasa przemarszu prowadziła aleją Grunwaldzką, od skrzyżowania z ul. Wojska Polskiego, aż do ul. Miszewskiego. Nowością była jednak nie tylko trasa przemarszu. W wydarzeniu wziął bowiem udział Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska, który najpierw powitał uczestników marszu, a później także wyruszył z nimi w pierwszym szeregu.

- To jest bardzo chrześcijańskie spotkanie, bo przepojone miłością. A chrześcijaństwo to miłość i podanie ręki każdemu - mówił, witając środowiska LGBT Paweł Adamowicz.

Zapytany jeszcze przed wydarzeniem, czy jego obecność na marszu promującym niezgodne z nauką Kościoła wartości stwierdził, że "wręcz przeciwnie".

- Skonsultowałem to z moim sumieniem. Dla mnie moje sumienie jest najważniejsze. Jutro też będę w kościele - stwierdził. - Nikt z nas nie ma takiej władzy, by oceniać drugiego moralnie. Ja tu przyszedłem, bo miłość jest ważniejsza od wojny. Ja się pod tym podpisuję. Każdy z nas dokonuje wyborów. Ja kieruję się swoimi przekonaniami, a nie tym, czy się to komuś bardziej, czy mniej podoba - mówił prezydent Adamowicz.

Może budzić zdziwienie, że w swojej argumentacji powoływał się przy tym na słowa Jana Pawła II i gdańską tradycję solidarności oraz poszanowania wolności człowieka.

Marsz (nie)Równości?   Nad przebiegiem manifestacji czuwały duże siły policyjne. ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Dewiacje, które wspiera Paweł Adamowicz, nie są zgodne ze nauką Kościoła - odpowiada obecny na kontrmanifestacji senator Waldemar Bonkowski.

W manifestacji środowisk patriotycznych i katolickich wzięło udział ok. 150 osób. Byli wśród nich m.in. przedstawiciele ONR-u i Młodzieży Wszechpolskiej. Pod pomnikiem wartę honorową trzymali przedstawiciele Związku Strzeleckiego. Z tego miejsca miał rozpoczynać się właśnie Marsz Równości.

- Nie mogliśmy jako organizacja paramilitarna, zajmująca się m.in. wychowaniem młodzieży w oparciu o wartości zapisane w prawie i przyrzeczeniu strzeleckim, dopuścić do tego, by uczestnicy tego wydarzenia podpierali się autorytetem Marszałka. A rozpoczęcie ich marszu spod pomnika marszałka Piłsudskiego, to właśnie by oznaczało - mówi st. insp. ZS Marek Olczyk, lider strzelców na Wybrzeżu.

- Oni chcieli stworzyć wrażenie, że marszałek popiera to wydarzenie. Wszyscy wiemy, jakie wartości są promowane przez to wydarzenie. One stoją w oczywistej sprzeczności, z wartościami, z którymi utożsamiał się marszałek i z którymi my jako kontynuatorzy myśli marszałka się utożsamiamy. Chodziło o to, by obronić pomnik marszałka od spodziewanych profanacji. To był nasz obywatelski i strzelecki obowiązek - dodaje M. Olczyk.

Ostatecznie marsz wyruszył jednak przeciwną stroną al. Grunwaldzkiej.

Marsz (nie)Równości?   Strzelcy pod pomnikiem marszałka Piłsudskiego. ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Choć zepchnęliśmy homoseksualistów z centrum miasta do Wrzeszcza, na pewno nie mówimy o sukcesie - mówi Anna Kołakowska, radna PiS i jedna z organizatorek protestów. - Bardzo ważne, że nie było pikniku rodzinnego, który miał marszowi towarzyszyć. To niebywała i obrzydliwa rzecz, że miały tam przyjść rodziny z dziećmi, którym miały być rozdawane jakieś gazety z ich treściami propagandowymi. Dzisiaj udało się też odepchnąć ich spod pomnika Piłsudskiego i pomnika Jezusa Miłosiernego - zaznacza. - O sukcesie będziemy mogli mówić dopiero wówczas, gdy doprowadzi się do regulacji prawnych zabraniających propagowania homoseksualizmu - dodaje.

- To ważne, że zagraniczni goście środowisk homoseksualnych zobaczyli, że są w Polsce ludzie, którzy potrafią zaprotestować przeciwko propagandzie lobby homoseksualnego - ocenia były opozycjonista z czasów PRL, poeta, publicysta i nauczyciel akademicki Andrzej Kołakowski, mąż radnej.

Jak stwierdza radna Kołakowska, ochrona policyjna, jaką cieszą się środowiska LGBT, jest - w jej przekonaniu - wspieraniem homoseksualizmu. Zaznacza, że jedną z legalnych kontrmanifestacji, zgłoszoną przez Krucjatę Młodych, był marsz modlitewny podążający wzdłuż tęczowego pochodu.

- Policja zablokowała nam przejście. W Polsce broni się praw homoseksualistów, a odmawia tej ochrony demonstrującym zdrowe poglądy moralne - mówi Anna Kołakowska.