Agnieszka Bonin ma nowotwór piersi. Mówi, że każdy etap walki z chorobą jest trudny. Najpierw diagnoza i pierwszy wstrząs. Później długie, wycieńczające leczenie. I w końcu wygrana. Ale nie ostateczne zwycięstwo. Codzienne pytania i wątpliwości: „A jeśli wróci? Bo pewnie wróci”. No i rzeczywiście wrócił. Po 5 latach...
Uczestnicy wykonują czynności pełnoprawnych załogantów. Udowadniają, że można żyć z rakiem i dokonywać rzeczy, które nie są łatwe nawet dla w pełni zdrowego człowieka.
Fundacja Onkorejs
Nawrót raka był najgorszym koszmarem. Może komuś się wydawać, że jak już raz przeszło się przez to piekło, to później będzie łatwiej. Nie, nie było łatwiej. Wręcz przeciwnie. Wpadłam w depresję. Nie chciało mi się już walczyć. Nie miałam na to siły – opowiada. Podczas jednego ze spotkań z onkopsychologiem dowiedziała się o pewnym rejsie po Bałtyku. „Słuchaj, są tacy zwariowani ludzie, wszyscy z nowotworami albo po nowotworach, co wypływają w morze i walczą z żywiołem, żeby udowodnić światu, że mogą, potrafią. Może byś spróbowała?”. – Wtedy pomyślałam, że albo zostanę na kanapie i już z niej nie wstanę, albo powalczę. O siebie. Zgłosiła się do Magdaleny Lesiewicz, prezes Fundacji „Onkorejs – Wybieram Życie”. Wypłynęły razem z 26 innymi osobami onkologicznymi 9 września z gdyńskiego portu. Agnieszka wsiadła na pokład żaglowca mimo niedawno przebytej chemioterapii...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.