Dał nam ostro popalić!

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 28.09.2017 20:45

Rozpoczął się Festiwal Filmowy "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci".

Dał nam ostro popalić! Publiczność NNW przywitała mjr. Stanisława Ruska owacją na stojąco Jan Hlebowicz /Foto Gość

Już po raz 9. w Gdyni 28 września rozpoczął się Festiwal Filmowy "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci". Licznie zgromadzona w Gdyńskim Centrum Filmowym publiczność uczestniczy w pokazach obrazów konkursowych, projekcie "Młodzi dla historii" oraz ciekawych dyskusjach. Gala otwarcia odbyła się w Teatrze Muzycznym.

- Tegoroczne motto festiwalu NNW: "Wolna Polska w wolnym świecie. Bez niepodległości narodów Związku Radzieckiego nie odzyskamy i nie utrzymamy własnej niezależności" zostało zaczerpnięte z manifestu Janusza Krupskiego, zamieszczonego 40 lat temu w niezależnym wydawnictwie "Spotkania". Te słowa szczególnie zobowiązują nas do opowiadania o tym, co działo się podczas długiej nocy komunizmu, także u naszych sąsiadów. Dlatego w tym roku zaprosiliśmy do Gdyni wyjątkowych świadków historii z Czech, Węgier i krajów nadbałtyckich - mówi Arkadiusz Gołębiewski, dyrektor festiwalu.

Wśród zaproszonych gości jest m.in. Josef Mašín, który wraz z bratem Ctiradem walczył w podziemiu antykomunistycznym w Czechosłowacji. - Stopień kolaboracji był znacznie większy niż z Niemcami. We wczesnych latach 50. kontrola policji nad wszelkimi ruchami społecznymi i indywidualnymi działaniami opozycyjnymi była absolutna - podkreśla.

W 1953 roku Josefowi i jego bratu udało się wyrwać z obławy i przedostać do Berlina Zachodniego. Tam poprosili Amerykanów, by przeszkolono ich w wojskach desantowych i zrzucono na spadochronach na teren Czechosłowacji. Mašínowie nigdy już nie wrócili do swojej ojczyzny.

Josef krytykuje zmiany ustrojowe, które nastąpiły po 1989 roku. - Wybrano na prezydenta Václava Havla - alkoholika z wątpliwymi wartościami moralnymi, który był gotowy pójść z komunistami na ugodę. Nie o takie Czechy walczyłem. Dawni oprawcy uniknęli kary za swoje zbrodnie. Sędziowie, którzy nadużywali prawa, zostali na swoich stanowiskach. Własności skradzione przez komunistów zostały w rękach tych samych złodziei. Praca, którą kiedyś zaczęliśmy, nie została jeszcze ukończona - zaznacza.

W ramach konkursu głównego miłośnicy kina i historii zobaczyli m.in. film w reżyserii Marcina Maruszaka pt. "Ostatni rajd Zapory". Dokument w barwny sposób opowiada o jednym z najbardziej malowniczych epizodów działalności antykomunistycznego podziemia na Rzeszowszczyźnie, kiedy oddział zgrupowania WiN przebył ok. 300-kilometrową trasę, tocząc walki z wojskami sowieckimi. Widzowie owacją na stojąco przywitali mjr. Stanisława Ruska ps. "Tęcza", jednego z głównych bohaterów filmu.

Pan Stanisław w rozmowie z "Gościem Niedzielnym" wspomina swojego dowódcę Hieronima Dekutowskiego ps. "Zapora". - To był taki nieduży, raczej wątły, niepozorny chłopak. Mówiliśmy: "Co on nam może zrobić?". Oj, bardzo się pomyliliśmy. Dał nam ostro popalić - opowiada.

- Było nas około 120. Wcześniej jeździliśmy wozami, śpiewaliśmy, chodziliśmy "na dymka". Po objęciu dowodzenia przez "Zaporę" wszystko się zmieniło. Szliśmy cichutko. Tylko nocami. Za dnia odpoczywaliśmy. Panował straszny rygor. Dowódca nie znosił, gdy ktoś z nas palił papierosy. Myślę, że gdyby kogoś na tym przyłapał, od razu byłoby "do widzenia". Ta jego dyscyplina zrobiła z nas wspaniałych żołnierzy. Przeprowadziliśmy szereg spektakularnych akcji - wspomina.

- Wzruszenie mnie ogarnia, gdy widzę salę wypełnioną po brzegi młodymi ludźmi, którzy biją brawo i wołają: "Cześć i chwała bohaterom!". Nie wierzyłem, że dożyję takich czasów. Mam poczucie, że zostawiam Polskę w dobrych rękach. Może komuś wydać się to oklepane, ale ja tak naprawdę czuję - dodaje.

Dał nam ostro popalić!   Dużą popularnością cieszył się pokaz mody historycznej Jan Hlebowicz /Foto Gość NNW to nie tylko pokazy filmowe, ale także szereg wydarzeń towarzyszących - lekcje historii, warsztaty, stoiska edukacyjne, wystawy, koncerty oraz promocje książek. Podczas festiwalu zaprezentowany został najnowszy album poświęcony Annie Walentynowicz autorstwa prof. Sławomira Cenckiewicza i Adama Chmieleckiego.

- Ona była niepokorna, niezłomna i, niestety, została wyklęta. Matka Solidarności, mimo swoich ogromnych zasług dla odzyskania przez Polskę suwerenności, była marginalizowana już od pierwszego dnia po podpisaniu porozumień sierpniowych. W III RR sprzeciwiała się układom, zabiegała, by idea Sierpnia ’80 została w pełni zrealizowana. Z tego powodu określana była mianem "oszołoma" i została zepchnięta na margines życia społecznego - mówi A. Chmielecki.

Tegoroczny festiwal poszerzony został o nowe elementy - filmy fabularne oraz pitchingi dla zawodowych twórców. Dużą popularnością cieszył się także pokaz mody. Każdy z 27 uczestników w swoim stroju nawiązywał do rozmaitych kontekstów historycznych. W prezentowanych kreacjach można było dopatrzeć się elementów ubioru sanitariuszek powstania warszawskiego, przedwojennych aktorek, przedstawicieli pokolenia Kolumbów, partyzantów.

- Moja stylizacja - "dziewczyny z dobrego domu" okresu międzywojnia - inspirowana jest losami moich pradziadków i dziadków. To oni zainteresowali mnie historią i podpowiadali, jak dobrać odpowiednie elementy stroju - mówi Monika, gimnazjalistka biorąca udział w pokazie.

- Budowane z determinacją fundamenty NNW przynoszą wymierne efekty. Staliśmy się miejscem, które skupia szeroką rzeszę środowiska filmowców, twórców z wielu innych dziedzin, a także przedstawicieli organizacji pozarządowych. To tu, na festiwalu, zrodził się samodzielny już projekt "Młodzi dla Historii". Młodzież z całego świata wysyła do nas setki filmowych projektów. Ich poziom z roku na rok jest coraz wyższy - podsumowuje A. Gołębiewski.

Więcej o festiwalu NNW w 40. numerze "Gościa Gdańskiego" na 8 października.