Jak jest nas dużo, to coś da się zrobić

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 30.11.2017 20:50

Film o niezwykłym życiu Grażyny Przybylskiej-Wendt.

Jak jest nas dużo, to coś da się zrobić Pokaz filmu odbył się w audytorium Europejskiego Centrum Solidarności Jan Hlebowicz /Foto Gość

W Europejskim Centrum Solidarności 30 listopada odbył się premierowy pokaz filmu dokumentalnego o życiu i działalności dr Grażyny Przybylskiej-Wendt - jedynej kobiety w Prezydium Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", lekarki, działaczki społecznej, radnej miasta Płocka, pisarki i poetki.

Bohaterka filmu już od najmłodszych lat odznaczała się odwagą, nonkonformizmem i niezależnością. W okresie stalinowskim razem ze swoimi szkolnymi koleżankami powiesiły w klasie obrazek z Piotrem Skargą i krzyżem. Rozwścieczone władze komunistyczne postanowiły ukarać osobę odpowiedzialną za to "przestępstwo". Cała klasa przyznała się do umieszczenia tego symbolu nad tablicą, choć fizycznie zrobiła to jedna osoba - bohaterka filmu. - Wtedy po raz pierwszy poczułam solidarność, że jak jest nas dużo, to coś da się zrobić - wspomina G. Przybylska-Wendt.

Poczucie solidarności, rozumiane w odniesieniu do stosunków międzyludzkich, pracy zawodowej, jak i działań w ramach struktur związkowych, było nieustannie obecne w życiu bohaterki. To Grażyna Przybylska-Wendt jako pierwsza, po wydarzeniach na Wybrzeżu w 1970 r., użyła słowa solidarność, opisując w swoim wierszu walkę robotników o wolność.

Zawodowo związana była najpierw z Wojskową Akademią Medyczną w Łodzi, a następnie Wojewódzkim Szpitalem Zespolonym w Płocku. - Zawsze walczyłam z upartyjnioną dyrekcją w szpitalu. Założyłam kabaret, który występował m.in. na balach lekarzy. Za każdym razem udało się przemycić jakiś żart wymierzony w komunistyczne struktury. Później razem z przyjaciółmi utworzyliśmy "Solidarność " Służby Zdrowia w Płocku. Na każdego można było liczyć - opowiada.

W okresie tzw. karnawału Solidarności została wybrana do Prezydium Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", a także redagowała niezależne pismo "Biuletyn Informacyjny". 13 grudnia 1981 r. została internowana w Ośrodku Odosobnienia w Strzebielinku, następnie Bydgoszczy-Fordonie, Gołdapi, Darłówku. Zwolniona w marcu 1982 r.

- Otwieram drzwi i szok. Przede mną stoi przystojny facet w cywilu. A za nim trzech zomowców z bronią wymierzoną prosto we mnie. "Pani Grażyno, pójdzie pani ze mną" - zwraca się do mnie ten przystojny. "Chwileczkę, dlaczego mi pan po imieniu mówi?" - pytam zdziwiona. "Bo ja panią dobrze znam. A pani mnie nie bardzo" - odpowiada esbek i każe mi wziąć najpotrzebniejsze rzeczy. Na zewnątrz stała już "suka", czyli samochód milicyjny. Ktoś brutalnie wepchnął mnie do środka. W internowaniu spędziłam z innymi kobietami Wigilię i sylwestra - wspomina.

- Poznałyśmy się podczas internowania w Gołdapi. Grażynę pamiętam jako człowieka, którego się słuchało. Miała w sobie coś takiego, że każdy traktował ją poważnie i serio brał każde wypowiedziane przez nią słowo. Jednak przede wszystkim w mojej pamięci Grażyna zapisała się jako lekarz. Podczas internowania interesowała się zdrowiem swoich współtowarzyszek niedoli. Zawsze była gotowa pomóc, doradzić - dodaje Krystyna Pieńkowska, działaczka "Solidarności" oświatowej.

Po wyjściu na wolność bohaterka filmu była represjonowana za działalność opozycyjną. Mimo doktoratu i dwóch specjalizacji odebrano jej etat w szpitalu. Zaczęła jeździć "erką". Z powodu stresu, przemęczenia i szykan dostała zawału. Mimo to wciąż angażowała się w pracę podziemną. W latach 1986-1989 była przewodnicząca podziemnego Zarządu Organizacji Regionu Płockiego "S".

Równoległe organizowała ruch opieki hospicyjnej. W 1987 r. założyła Stowarzyszenie Hospicyjno-Paliatywne oraz Hospicjum Płockie im. św. Urszuli Ledóchowskiej. Do 1995 r. prowadziła je społecznie, przy współudziale wolontariuszy.

Jako przedstawicielka nurtu niepodległościowego w ramach opozycji, razem ze swoim środowiskiem nie została dopuszczona do rozmów okrągłego stołu.

Autorką scenariusza i reżyserem filmu jest Ewa Górska. - Dotychczas wszystkie moje filmy były robione z trójmiejskiej perspektywy. Po raz pierwszy sięgnęłam po historię z Płocka, gdzie mieszka od 1973 r. dr Grażyna Przybylska-Wendt i gdzie angażuje się po dziś dzień w rozmaite przedsięwzięcia. Chciałam pokazać w filmie wielowymiarowość tej niezwykłej postaci - podkreśla.

Koproducentami filmu są Video Studio Gdańsk i ECS. Patronem medialnym filmu jest "Gość Niedzielny".