Będą klarować żagle i wybijać szklanki

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 05.02.2018 13:30

W 100. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości młodzi ludzie opłyną Ziemię. W Panamie spotkają się z papieżem Franciszkiem.

Będą klarować żagle i wybijać szklanki "Dar Młodzieży" to jeden z najpiękniejszych żaglowców na świecie Rejs Niepodległości

10 miesięcy na wodzie i 33 tysiące mil morskich do pokonania. Z Gdyni do Lizbony, wzdłuż Afryki. Potem mają być Dakar, Wyspy Zielonego Przylądka, Cape Town, wyjście na Ocean Indyjski. Po dwa porty w Chinach, Japonii, USA. Następnie Meksyk i punkt kulminacyjny - wizyta w Panamie na Światowych Dniach Młodzieży. Na koniec statek odwiedzi jeszcze Nowy Jork i wróci przez Atlantyk do domu. Start - maj 2018 roku. Jak wyglądają przygotowania do Rejsu Niepodległości?

Na pokładzie "Daru Młodzieży" może podróżować 196 osób, w tym 35 osób załogi stałej. Do Rejsu Niepodległości zgłosiło się ok. 700 chętnych. Potrzebne były więc kwalifikacje. Ostatecznie na liście uczestników rejsu znalazło się 400 osób, które popłyną w systemie zmianowym. - Cała trasa zostanie podzielona na około miesięczne etapy. Na każdym z nich będzie płynąć wybrana wcześniej grupa laureatów oraz praktykantów - tłumaczy prof. Janusz Zarębski, rektor Akademii Morskiej w Gdyni.

Będą klarować żagle i wybijać szklanki   Marysia Dydycz, jako najmłodsza Polka, dwukrotnie opłynęła Przylądek Horn. Została ambasadorką Rejsu Niepodległości. Na pokładzie spędzi pełne 10 miesięcy Jadwiga Bartczak Ogólnopolski konkurs stanowił preludium przed ostatecznym testem, jaki każdy z uczestników przejdzie tuż przed wypłynięciem. Namiastką prawdziwego życia na morzu będzie tygodniowe szkolenie. Obejmie ono m.in. zajęcia na poligonie i basenie. Podczas jednego z zadań przyszli żeglarze będą musieli w pełnym ubraniu wskoczyć do wody, ustawić do właściwej pozycji tratwę ratunkową, wejść na nią i przepłynąć kilkanaście metrów.

- Nie wykluczam, że na tym etapie grupa zakwalifikowanych uczestników powie: "To jednak nie dla mnie". Rozumiem to. Nie każdy nadaje się na wilka morskiego. Czasami nie pozwalają na to warunki fizyczne i psychiczne - mówi prof. Zarębski.

Podczas zajęć młodzi ludzie poznają także pokładowy regulamin, żeglarski żargon oraz wypełniony po brzegi harmonogram dnia. Pobudka o 6.00. Dwie godziny zajmują poranna toaleta, gimnastyka i śniadanie. Punkt następny - wciągnięcie bandery na maszt. A potem do pracy, która na żaglowcu trwa... 24 godziny na dobę. Obowiązuje system wachtowy. Co 8 godzin inna wachta, składająca się z ok. 40 osób, pełni obowiązki na statku. Uczestnicy rejsu będą m.in. klarować i stawiać żagle, ciągnąć liny podczas alarmu, czyścić pokład, obierać ziemniaki, a także wybijać szklanki, czyli uderzać w pokładowy dzwon informujący o aktualnej godzinie.

Osobom, które dotychczas z morskimi przygodami nie miały nic wspólnego, będą pomagali doświadczeni żeglarze. Wśród nich jest m.in. ambasador rejsu Marysia Dydycz, która jako najmłodsza Polka dwukrotnie opłynęła Przylądek Horn, a na koncie ma także ekspedycje na Antarktydę i Georgię Południową.

- Podczas każdego rejsu przychodzi moment załamania. Choroba morska, niewygodne kubryki, zła pogoda, tęsknota za rodziną, a od dwóch tygodni nie widać lądu. Zaczynamy być zmęczeni swoim stanem i ludźmi dookoła. Chcemy wracać do domu. Gdy widzimy, że ktoś ma taki dzień, to po prostu schodzimy mu z drogi, nie dolewamy oliwy do ognia. Ale u każdego po pewnym czasie to mija - dzieli się swoim doświadczeniem.

Uczestnicy rejsu, oprócz codziennych prac pokładowych, będą również pełnić obowiązki młodych ambasadorów. - Mówiąc w skrócie: do naszych zadań będzie należało promowanie polskości na świecie - mówi Marysia.

W każdym porcie, w którym zacumuje "Dar Młodzieży", odbędą się spotkania z miejscową społecznością. - Będziemy zapraszali przedstawicieli lokalnego biznesu, ludzi nauki i kultury, a także młodzież. Spotkaniom będą towarzyszyły projekcje multimedialne, działania artystyczne, prelekcje, podczas których nasi ambasadorowie będą opowiadali o polskiej drodze do niepodległości, a także o narodowych zwyczajach i tradycjach - tłumaczy prof. Zarębski.

Będą klarować żagle i wybijać szklanki   Konrad Kmieć uważa, że Rejs Niepodległości to z jednej strony wielka przygoda, a z drugiej - duża odpowiedzialność Konrad Kmieć - Bycie ambasadorem nie ogranicza się jedynie do wystąpień czy prezentacji. Będziemy o Polsce "opowiadali" cały czas - naszym zachowaniem, postawą wobec innych, otwartością na gości reprezentujących inną kulturę i wartości, dobrym słowem, uśmiechem. Tak postrzegam swoje zadanie - mówi Konrad Kmieć, student AWF, żeglarz i instruktor ZHP, który zakwalifikował się do Rejsu Niepodległości.

W styczniu 2019 r. żaglowiec przybije do Panamy, gdzie pod polską banderą nastąpi uroczyste przekazanie Iskry Bożego Miłosierdzia gospodarzom 34. Światowych Dni Młodzieży. - Uczestniczyłem w ŚDM w Krakowie, pełniąc rolę ratownika. Mocno przeżyłem tamto spotkanie. Wielokulturowość, możliwość wymiany poglądów, modlitwa i wewnętrzna radość - cieszę się, że ponownie będę mógł doświadczyć tego wszystkiego w Panamie - podkreśla Konrad.

- Marzymy o tym, by papież Franciszek wszedł na pokład polskiego żaglowca i osobiście z nami porozmawiał. Podobno jest na to szansa - dodaje Marysia. - Prowadzimy zaawansowane rozmowy, które mają doprowadzić do realizacji tego pragnienia - zdradza prof. Zarębski.

Mając świadomość rangi wydarzenia, uczestnicy niecierpliwie odliczają miesiące, tygodnie, dni i godziny dzielące ich od wypłynięcia. - Dla wszystkich ludzi morza rejs dookoła świata, a do tego żaglowcem "Dar Młodzieży", jest największym marzeniem. Nadal do mnie nie dociera, że już za kilka miesięcy to pragnienie się spełni. Wiem jedno: uczestniczę w czymś, co przejdzie do historii - przyznaje Marysia.

Organizatorami rejsu są Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, Akademia Morska w Gdyni oraz Salezjański Wolontariat Misyjny "Młodzi Światu".


Więcej na temat Rejsu Niepodległości w 6. numerze "Gościa Gdańskiego" na 11 lutego.