Lekko nie miały

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 11/2018

publikacja 15.03.2018 00:00

Jak wyglądało życie XVII-wiecznej gdańszczanki? Jakie były jej troski i radości? Czy miała szansę na karierę naukową lub zawodowy sukces?

▲	Justyna Kieczmer i Krzysztof Kucharski  prezentują historyczne stroje. ▲ Justyna Kieczmer i Krzysztof Kucharski prezentują historyczne stroje.
. Jan Hlebowicz /Foto Gość

Daj dziecko i wytęż wszystkie siły, a jeśli umrzesz z tego powodu, to żegnaj, idź do nieba, gdyż umarłaś, czyniąc dzieło, szlachetna i posłuszna Bogu − pisał Marcin Luter o kobiecie. I choć żyjący w nowożytnym Gdańsku mężczyźni najpewniej podzielali jego punkt widzenia, to rola i pozycja pań była bardziej złożona, niż może to wynikać z lakonicznej wypowiedzi inicjatora reformacji. Powinności XVII- i XVIII-wiecznych gdańszczanek były odgórnie określone i wynikały z protestanckiej wykładni. – Jej zasady można streścić w jednym zdaniu: kobieta w stosunku do mężczyzny jest bytem niedoskonałym, ułomnym, niższym. Takie myślenie przekładało się, oczywiście, na codzienność. Młode dziewczyny, zanim wyszły za mąż, nie miały żadnego statusu społecznego i traktowane były jako… część żywego inwentarza– opowiada Justyna Kieczmer z Działu Edukacji Muzeum Gdańska. Gdańszczanki nie miały prawa decydować o swoim losie. Ten leżał w rękach ich ojców lub braci. − Gdy majętna panna miała wyjść za mąż, zbierała się męska część rodziny i decydowała, czy kandydat jest odpowiedni. Zdarzało się, że kobieta przed ślubem ani razu nie widziała przyszłego męża − mówi Krzysztof Kucharski z DEMG. Status kobiety zmieniał się wraz z zamążpójściem.

Dostępne jest 40% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.