Dziś potrzeba nam takich wzorów

Jan Hlebowicz Jan Hlebowicz

publikacja 13.05.2018 15:10

Po raz kolejny ulicami Gdańska przeszedł Marsz Pileckiego.

Dziś potrzeba nam takich wzorów Marsz Pileckiego to wydarzenie, które łączy pokolenia Polaków Jan Hlebowicz /Foto Gość

"Trzeba dać świadectwo" - pod tym hasłem 13 maja już po raz czwarty przeszedł ulicami Gdańska Marsz Pileckiego. Wydarzenie rozpoczęło się od uroczystej Eucharystii sprawowanej w bazylice pw. św. Brygidy.

- O Witoldzie Pileckim nie mówiono przez kilkadziesiąt lat. Był to temat tabu. Dlaczego? Ponieważ rotmistrz należał do grona żołnierzy niezłomnych. Byli to ludzie, którzy nie uznali końca II wojny światowej i z bronią w ręku wystąpili przeciw drugiemu obok nazizmu zaborczemu totalitaryzmowi - komunizmowi. To Polacy łączący w sobie cechy patrioty i ludzi wiary. Nie mogli zwyciężyć zbrojnie, ani nawet ocalić swojego wizerunku. Przez lata, niesłusznie nazywali byli bandytami. Zagarnął ich śmietnik PRL - mówił w homilii ks. Ludwik Kowalski, proboszcz parafii.

- Dzisiaj modlimy się, aby wzór Witolda Pileckiego przemawiał do współczesnych Polaków. Potrzeba nam takich wzorów, by przywrócić ojczyźnie prawdziwe znaczenie słów: patriotyzm, wolność, miłość do własnego kraju. W jego życiu nie było pustych gestów, nadmiernej egzaltacji przed kamerami, wygadywania bzdur w błysku fleszy. On po prostu oddał wszystko za Polskę - dodał.

- Powinniśmy uczyć się od prawdziwych bohaterów odwagi myślenia i rozumienia, co jest dobre i ważne dla ojczyzny. I tę odwagę musimy przekuwać w codzienne czyny. W świecie, który wmawia nam, że nie ma uniwersalnych wartości, gdzie następuje relatywizacja i degradacja wszystkiego, etos żołnierzy wyklętych jest nam potrzebny, aby wzmacniać naszą tożsamość narodową i religijną - zakończył.

W uroczystej Eucharystii uczestniczyli przedstawiciele władz państwowych i samorządowych. - Każda inicjatywa, zwłaszcza oddolna, która przypomina rotmistrza Pileckiego, jego godna pochwały - podkreśla Jarosław Sellin, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego.

- W ostatnich latach także w ministerstwie kultury prowadzimy aktywną politykę upowszechniającą życie i dokonania tej wspaniałej postaci. Stworzyliśmy m.in. Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego. To najlepszy patron dla tej instytucji. Budujemy również we współpracy z władzami lokalnymi muzeum Dom Rodziny Pileckich w Ostrowi Mazowieckiej - dodaje.

Po Mszy św. pod pomnikiem ks. Henryka Jankowskiego uformował się pochód, którzy przeszedł ulicami Starego Miasta. Marsz zakończył się pod monumentem "Tym, co za polskość Gdańska" przy ulicy Podwale Staromiejskie.

  Dziś potrzeba nam takich wzorów   Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. Ludwik Kowalski, proboszcz bazyliki pw. św. Brygidy w Gdańsku Jan Hlebowicz /Foto Gość - Rotmistrz Witold Pilecki jest znakomitym wzorem do naśladowania nie tylko za wojenne zasługi. Był przede wszystkim kochającym mężem i ojcem, aktywnym działaczem społecznym, skromną osobą. Jednak, jak wynika z zeszłorocznych sondaży, około 66 proc. Polaków wciąż nie wie, kim był. Organizując coroczny marsz, chcemy, żeby świadectwo, jakie dał nam swoim życiem, dotarło do jak największej liczby odbiorców - mówi Mateusz Marcinkiewicz, koordynator wydarzenia oraz wiceprezes trójmiejskiego oddziału Stowarzyszenia KoLiber.

- Jednym z celów marszu jest budowanie wspólnoty w polskim społeczeństwie wokół postaci Witolda Pileckiego i jego niekwestionowanego autorytetu. Pragniemy ukazać życiorys rotmistrza głównie młodemu pokoleniu, jako wzór godny naśladowania, pokazujący jak wspaniale można przeżyć swoje życie, służąc ojczyźnie - dodaje.

Organizatorem marszu był KoLiber Trójmiasto, a współorganizatorami Forum Młodej Prawicy oraz Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Gdańsku.

Patronat honorowy nad wydarzeniem objął abp Sławoj Leszek Głódź, metropolita gdański.


Rotmistrz Witold Pilecki zasłynął podczas II wojny światowej, kiedy to dobrowolnie trafił do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, gdzie stworzył ruch oporu oraz raport o Holokauście. Był powstańcem warszawskim. Po wojnie tworzył w Polsce komórkę wywiadowczą informującą o działaniach sowieckich. Został złapany przez komunistów, którzy po okrutnych torturach i pokazowym procesie skazali go na karę śmierci. Wyrok wykonano w więzieniu mokotowskim 25 maja 1948 r.