O swoich dzieciach mogliby opowiadać godzinami. Znają historię każdego z nich. Tylko takich rodziców jest za mało.
– Zachęcamy również do zakładania rodzin zastępczych niezawodowych, bo najmłodsi czekają na taką pomoc – mówi Sylwia Ressel. Justyna Liptak /Foto Gość
W niewielkiej miejscowości niedaleko Gdańska mieszkają Elżbieta i Andrzej Koszniccy. Przez lata ich dom był azylem dla dzieci, którymi – z różnych względów – nie mogli zająć się biologiczni rodzicie. – 15 lat temu przyjęliśmy pod nasz dach syna i córkę przyjaciela mojego męża. Jego żona zmarła, a i on wiedział, że czasu ma niewiele, bo chorował na raka – wspomina pani Ela. Chłopak okazał się prawdziwym wyzwaniem, bo choć był pełnoletni, skończył zaledwie 6 klas szkoły podstawowej. – Miał za sobą również trudną drogę życiową, ale był ambitny i chętny, by się zmienić – dodaje pani Ela.
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.