W Helu jak w Normandii

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 35/2018

publikacja 30.08.2018 00:00

– To żywa lekcja historii, która daje możliwość zobaczenia, a nawet dotknięcia najciekawszych epizodów II wojny światowej na froncie zachodnim – wyjaśnia Jakub Cichoń, jeden z organizatorów D-Day Hel.

Niemcy, atakując nieuzbrojony konwój, przekonani byli o swoim zwycięstwie. Okazało się jednak, że przebywająca w pobliżu grupa bojowa, uzbrojona m.in. w ciężkie karabiny maszynowe oraz samochody terenowe, zniweczyła szanse  na ich zwycięstwo. Niemcy, atakując nieuzbrojony konwój, przekonani byli o swoim zwycięstwie. Okazało się jednak, że przebywająca w pobliżu grupa bojowa, uzbrojona m.in. w ciężkie karabiny maszynowe oraz samochody terenowe, zniweczyła szanse na ich zwycięstwo.
Justyna Liptak /foto Gość

Impreza po raz 13. zagościła w Helu. Na prawie tydzień miasto zamieniło się w bazę rekordowej w tym roku liczby 200 rekonstruktorów z Polski, a także z zagranicy. To wydarzenie, które przyciąga miłośników historii, a także fanów militariów. – D-Day to z jednej strony show oraz żywy teatr uliczny, a z drugiej – porządna dawka edukacji o tym, jak życie toczyło się 70 lat temu, nie tylko na linii frontu, ale również to cywilne. Dostarcza wiedzy, z jakimi problemami trzeba się było borykać – podkreśla współorganizator.

Dostępne jest 33% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.