Nie o zemstę chodzi, lecz o pamięć

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 29/2019

publikacja 18.07.2019 00:00

– Miał zakrwawioną lewą stronę ciała. Położyli go w rogu mieszkania na słomie. Ojciec tylko co jakiś czas jęczał: „Dobijcie mnie” – wspomina Jan Michalewski.

Złożeniem kwiatów pod omnikiem Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu upamiętniono ofiary zbrodni wołyńskiej. Złożeniem kwiatów pod omnikiem Pamięci Ofiar Eksterminacji Ludności Polskiej na Wołyniu upamiętniono ofiary zbrodni wołyńskiej.
Justyna Liptak /foto gość

Zbrodnię tę opisuje się jako „genocidium atrox”, czyli ludobójstwo straszliwe, okrutne, dzikie. Mordowano wszystkich, bo „kto nie Ukrainiec na ukraińskiej ziemi – temu śmierć”.

Twoje dzieci zabite, twój mąż też

Kiedy nacjonaliści ukraińscy napadli na Hucisko Brodzkie, rodzinną miejscowość pana Jana, miał on zaledwie 6 lat. Była mroźna i śnieżna niedziela 13 lutego 1944 roku. – Napadu banderowców nikt się nie spodziewał. Myśleliśmy, że nie zaatakują w niedzielę. Pomyliliśmy się. Mnie wsadzono do kufra. Uratowałem się cudem – opowiada. Podczas napadu nacjonalistów ukraińskich zginął brat Jana. Tadeusz, kiedy został zabity, miał zaledwie 1,5 roku.

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.