Idziemy nad polskie morze!

Jan Hlebowicz

publikacja 06.02.2020 14:00

- Radość z zaślubin Polski z Bałtykiem mieszała się z poczuciem dziejowej krzywdy. Ponad wiek Polacy czekali na odzyskanie własnego morza. Wywalczyli jego cząstkę. Od tej pory honor polskiego portu miało pełnić małe rybackie miasteczko - podkreśla historyk Katarzyna Lisiecka.

Wojciech Kossak, Zaślubiny Polski z Bałtykiem. Wojciech Kossak, Zaślubiny Polski z Bałtykiem.
Domena publiczna

Był 10 lutego 1920 roku. Tamtego dnia do Pucka przybył generał Józef Haller wraz z ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Wojciechowskim oraz nową administracją województwa pomorskiego, by dokonać symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem. Jak zapamiętali świadkowie, pogoda była paskudna. Padał silny deszcz i mocno wiało. Uroczystości rozpoczęły się od dziękczynnej Eucharystii. Kazanie miał wygłosić Kaszuba ks. Józef Wrycza.

Gen. Haller ze względu na pogarszające się warunki zasugerował, by duchowny skrócił nieco swoją homilię. „Przygotowałem na 20 minut, tyle też będę kazał” - odpowiedział twardo kapłan. "Atoli nie zapomnieli Kaszubi, co ich powinnością było wobec całej Polski. Co Homer Kaszubski, Hieronim Derdowski, wyśpiewał: »Czujce tu ze serca tóni, skład nasz Apostolści. Nie ma Kaszeb bez Polonii, a bez Kaszeb Pólsczi! O tem credo narodowem każdy Kaszeba pamięta«ł" - mówił ks. Wrycza, a jego patriotyczna przemowa odbiła się echem na całym Pomorzu i przeszła do historii…

Tajemnica pierścienia

Nocą 10 lutego specjalny pociąg z gen. Hallerem wyruszył z Torunia, by około 9.30 rano przyjechać do Gdańska. Tam dowódca Frontu Pomorskiego spotkał się z polskimi gdańszczanami oraz zagranicznymi delegatami. Następnie starosta dr Józef Wybicki wręczył mu dwa platynowe pierścienie wykonane na koszt gdańskiej Polonii. Wyryto na nich napis "Gdańsk - Puck 10 lutego 1920". Pomysł ich stworzenia i wykorzystania podczas ceremonii był spontaniczny i nie uzgadniany wcześniej z dowództwem. Później delegacja wyruszyła w drogę do Pucka.

Dowódca Frontu Pomorskiego na miejsce uroczystości udał się konno w otoczeniu oficerów. W swoich wspomnieniach pisał: "Po mszy św., przy salutach armatnich i odegraniu hymnu polskiego, morska bandera polska wzniosła się na maszt. Dotychczas strażnik wybrzeża, rybak kaszubski, z jedną bronią, wiosłem u boku, oddawał straż w ręce marynarza polskiego. Stojąc pod banderą, oświadczyłem w krótkim przemówieniu, żeśmy wrócili nad morze i że Rzeczpospolita Polska staje się znowu władczynią na swoim Bałtyku, na znak czego (…) rzucam w morze pierścień (…). Pamiętam jak potoczył się po tafli lodu, by wnet zniknąć w morzu".


Więcej w 6. numerze "Gościa Gdańskiego" na 9 lutego.