Klerycy Gdańskiego Seminarium Duchownego oddali osocze

ks. Maciej Świgoń ks. Maciej Świgoń

publikacja 26.11.2020 10:46

- To konkretny przejaw pomocy drugiemu człowiekowi i realizacja przykazania miłości bliźniego - mówi ks. dr Krzysztof Kinowski, rektor Gdańskiego Seminarium Duchownego.

Diakon Bartłomiej Borkowski w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Gdańsku. Diakon Bartłomiej Borkowski w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Gdańsku.
ks. Maciej Świgoń /Foto Gość

Od kilku miesięcy regionalne centra krwiodawstwa i krwiolecznictwa oraz szpitale w całym kraju zachęcają osoby, które przeszły zakażenie wirusem SARS-CoV-2 i wyzdrowiały o oddawanie osocza. Wykorzystywane jest ono do leczenia pacjentów chorych na COVID-19 z ciężkimi, zagrażającymi życiu objawami.

Na ten apel ochoczo odpowiedzieli alumni ozdrowieńcy z Gdańskiego Seminarium Duchownego. - Była to inicjatywa dwustronna, ponieważ klerycy sami wyrazili pragnienie oddania osocza, tylko czekaliśmy, aż wszystkie terminy przewidziane przez sanepid zostaną wypełnione. W międzyczasie otrzymaliśmy telefon ze szpitala Copernicus z taką samą propozycją - zaznacza ks. Kinowski.

Kapłan podkreśla jednocześnie wymiar duchowy tej sytuacji. - Wyrabianie w sobie postawy służby i pomocy drugiemu człowiekowi to ważny element formacji do kapłaństwa. Z drugiej strony to po prostu chrześcijański dobry uczynek, który nic nas nie kosztuje. Dzielimy się tym, co dostaliśmy od natury i Pana Boga jako ozdrowieńcy - mówi.

- Jeden z kleryków, który przez dłuższy czas miał wysoką gorączkę i najmocniej ze wszystkich przechodził zakażenie, uzyskał bardzo duży wskaźnik przeciwciał. Pani ze stacji krwiodawstwa, wykonująca badanie wstępne, powiedziała, że nigdy wcześniej nie widziała takiego wyniku. To było ponad 750 AU/ml. A więc ten, który najciężej chorował, stał się najlepszym kandydatem, wręcz pożądanym, do oddania osocza. Na tym przykładzie widać, że krzyż cierpienia z czasem przynosi obfite owoce. Choroba, która była dla nas okresem trudnym, teraz może stać się czymś dobrym i uratować życie drugiemu człowiekowi - podkreśla ks. Kinowski.