W 51. rocznicę Grudnia '70

Piotr Piotrowski

publikacja 10.12.2021 14:02

Film "Grudniowe taśmy" Wojciecha Jankowskiego to jeden z najbardziej znanych materiałów archiwalnych, przedstawiających masakrę robotników na Wybrzeżu w 1970 roku. Włodzimierz Dembicki, pracownik gdańskiego oddziału TVP, rejestrował wówczas dźwięk dziejących się wydarzeń. Wspomnienia tamtych dni towarzyszą mu do dziś.

W 51. rocznicę Grudnia '70 Reporterski duet przy pracy - Włodzimierz Dembicki, dźwiękowiec (z lewej), i Wojciech Jankowski, operator kamery. Archiwum prywatne

Materiał zarejestrowany dla potrzeb "Grudniowych taśm" stworzyła ekipa gdańskiego oddziału TVP. Za kamerą stanął nieżyjący od prawie 12 lat Wojciech Jankowski, urodzony w 1927 r. dziennikarz telewizyjny, operator i reżyser filmów dokumentalnych. Od 1954 r. był asystentem operatora Polskiej Kroniki Filmowej w oddziale morskim w Sopocie. - Tu nauczył się filmowego rzemiosła, choć już wcześniej robił doskonałe zdjęcia. Do tego świetna znajomość języków angielskiego i niemieckiego pomagała mu w pracy reporterskiej. Kiedy ja trafiłem do produkcji filmowej, potem do telewizji, Wojtek był sprawnym reporterem. Przygarnął mnie, żółtodzioba, pod swoje skrzydła i był moim mentorem. Uczył reporterki, uczył, jak świecić, a potem podpowiadał, jak grać dźwięki - mówi W. Dembicki.

Poniedziałek 14 grudnia 1970 r. był dniem, w którym Wojciech i Włodek zrobili pierwsze zdjęcia w Gdańsku, już po ogłoszeniu informacji o podwyżkach. Późnym wieczorem ekipa wyruszyła do centrum Gdańska. Wojciech Jankowski relacjonował wydarzenia w napisanym pół roku później reportażu. Zapewne miał on stanowić oś scenariusza do filmu, który już wtedy chciał przygotować o Grudniu ‘70.

Wczesnym rankiem 17 grudnia w rejon stacji Gdynia Stocznia nadjeżdżały kolejne pociągi przywożące coraz to nowe grupy pracowników - mimo że przez dworcowe megafony, a od godz. 5.15 również przez ustawiony przy rondzie u zbiegu ulic Polskiej, Czechosłowackiej i Marchlewskiego wojskowy gigantofon informowano, iż stocznia jest zamknięta. Robotnicy zachęceni apelem wicepremiera Stanisława Kociołka udawali się właśnie w tę stronę. Mniej więcej w tym samym czasie niedaleko od blokady rozlokowała się ekipa telewizji. Było za ciemno, by filmować, więc tylko dźwiękowiec W. Dembicki włączył magnetofon i nagrał dochodzące wtedy dźwięki. - Leżeliśmy pod betonowym murem. Wojtek uznał, że jest za ciemno, ale kręcił przez jakąś dziurę. Ja wystawiłem rękę z mikrofonem. Wojtek huknął na mnie: "Schowaj tę rękę, bo ci ją odstrzelą, a wtedy twoja matka mnie zabije". Wysunąłem mikrofon, ile się dało. Do dziś pamiętam te dźwięki. Huk wystrzałów z armaty, chyba w czołgu. A potem kanonadę. Serie z karabinów maszynowych. W głowie słyszę strzały - pojedyncze i seryjne, głos syren pogotowia, zapowiedzi z dworcowych megafonów. Potem to skandowanie tłumu: "Mordercy, mordercy!" - wspomina W. Dembicki.


Więcej o "Grudniowych taśmach" i pracy ekipy telewizyjnej w nr. 49 "Gościa Gdańskiego" na 12 grudnia.