Glina o fakturze morza

Piotr Piotrowski

|

Gość Gdański 29/2022

publikacja 21.07.2022 00:00

Od figurek, przez detale, kaplice, po wnętrza kościołów. Ze szczególnym umiłowaniem postaci Maryi. Janina Karczewska-Konieczna, znana gdańska artystka, od kilkudziesięciu lat opisuje ceramiką piękno świata i bogactwo wątków biblijnych.

Matka Boża – Stella Maris w kaplicy Ludzi Morza w bazylice Mariackiej w Gdańsku. Matka Boża – Stella Maris w kaplicy Ludzi Morza w bazylice Mariackiej w Gdańsku.
Piotr Piotrowski /Foto Gość

Tematyka sakralna to jeden z głównych wątków artystycznej drogi gdańskiej twórczyni. Na świecie, w Polsce i na Wybrzeżu jest znana również z prac o tematyce świeckiej – od obiektów stricte rzeźbiarskich, przez sztukę użytkową, po realizacje wnętrz i przestrzeni. Historia jej artystycznej drogi zaczęła się 70 lat temu, gdy absolwentka Liceum Plastycznego w Gdyni-Orłowie rozpoczęła studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Sopocie. Opowieść zaczyna się nad morzem, bo to jedna z ulubionych przestrzeni J. Karczewskiej-Koniecznej.

Wyjście z fal

Na początku było morze. Ojciec artystki, który przed wojną przybył do Gdyni, z nim związał swoje życie. – Było dla niego magiczne. Przyciągnęło go i porwało. Został marynarzem, pływał w wiele miejsc. Nawet kiedy później, ze względów zdrowotnych, musiał porzucić daleką żeglugę, trwał przy morzu, pracując na portowych jednostkach – mówi artystka. To ukochanie morza silnie tkwiło w urodzonej w Gdyni w 1934 r. Janinie. Szczęśliwie, mimo bycia Polakami, rodzina nie została zmuszona do opuszczenia miasta po jego zajęciu przez Niemców w 1939 roku. Morskie opowieści ojca, gdyńska plaża i błękitny pejzaż z okna kolei wiozącej dziewczynę do orłowskiego „plastyka” – to wszystko odcisnęło w jej artystycznej duszy silne piętno. Powróciło – już po studiach w wybrzeżowej akademii – w ceramice.

To były początki cyklu kompozycji obrazujących tajemnice morskich głębin, który realizowała przez wiele lat. Dziś też czuje siłę tej pierwszej inspiracji. – Jako 16-latka, wpatrując się w morze, poczułam głęboką fascynację, która trwa do dziś. Przez lata morze mnie nie opuszczało, zmieniało się we mnie, dokonywałam tylko jego przeobrażeń. Stało się to również po lekturze „Życia morza” Kazimierza Demela, która dała inspirację do form przestrzennych. Tak rodził się mój cykl „Frutti di mare” – mówi J. Karczewska-Konieczna. W ten sposób narodziły się dzieła, które dziś zdobią muzealne przestrzenie i prywatne kolekcje na całym świecie – morskie ukwiały, macki ośmiornic, elementy koralowców, a wszystko to zaklęte w glinianej, szkliwionej ceramice. Morze było też inspiracją w studenckich czasach pani Janiny, gdy artystycznie wzrastała w pracowni prof. Piotra Potworowskiego, wieńcząc edukację dyplomem z wyróżnieniem z malarstwa. – Potworowski to był człowiek z innego wymiaru, z innej rzeczywistości. Przyjechał do Polski po wojnie, miał światowe koneksje, rozpoznawalny w tamtych środowiskach pokazywał nam inny świat. Zabierał nas na zajęciach na plażę. Uczył, jak poznawać fakturę, dotykać rękami, by potem to przenieść na płaszczyznę. Myślę, że tu też rodziła się moja rzeźbiarska przyszłość – dodaje artystka.

Siła gliny

Miłość do rzeźby rozkwitała w J. Karczewskiej-Koniecznej w pracowni prof. Haliny Żuławskiej. To ona w 1956 r. w ramach Zakładów Artystyczno-Naukowych gdańskiej PWSSP powołała grupę ceramików do współpracy z przemysłem. Nazwa dawnej cesarskiej cegielni i fabryki majoliki w Kadynach nad Zalewem Wiślanym, gdzie mieściła się ich pracownia, stała się nazwą całego nurtu polskiej rzeźby nowoczesnej. Tu narodziły się cechy tzw. ceramiki sopockiej: unikatowość, akcentowanie walorów tworzywa, faktury i koloru, stosowanie form zoo- i antropomorficznych. Artystów z nią związanych nazwano Grupą Kadyny. Byli wśród nich Janina Karczewska i Stanisław Konieczny, których – oprócz pracy artystycznej – połączyły miłość i rodzina. W Kadynach powstała też praca Janiny, którą w 1957 r., w czasie wystawy w warszawskiej Kordegardzie, kupiła angielska para aktorska – Laurence Olivier i Vivien Leigh.

To był początek światowej drogi gdańskiej artystki, która zaprowadziła ją na liczne konkursy. W 1976 r. na V Biennale w Vallauris we Francji przedstawiła ceramikę „Ziggurat”, dziś znajdującą się w Muzeum Narodowym w Gdańsku, otrzymując za nią Nagrodę Specjalną, przyznaną przez jury pod przewodnictwem Pabla Picassa i otrzymując ceramikę jego autorstwa. W tych latach powstało wiele cyklów ceramicznych J. Karczewskiej-Koniecznej: owoce morza, flora morska, taniec, muzyka. Były też realizacje wraz z mężem – Pałac Ślubów w Elblągu, gdański Dom Technika czy hotel Hevelius. Wspólnie zaczęli tworzyć też pierwsze prace o tematyce sakralnej. Wszystko to z gliną w roli głównej. – Ona ma w sobie niezwykłą moc. To dar natury, ziemi, dany od Boga dla nas, byśmy tworzyli z niego wiele przedmiotów. Ma swoje wyjątkowe faktury, kolory, konsystencję, zapach. Różnie się formuje, w zależności od miejsca swoich narodzin. Daje się kształtować, ale wymaga naszego trudu w obrabianiu. Nic w tym dziwnego, skoro jest częścią natury, którą wyrywamy ziemi na swoje potrzeby. Ale uformowana, wypalona, ozdobiona potrafi się odwdzięczyć pięknem i trwałością jak żaden inny materiał – mówi J. Karczewska-Konieczna.

Stella Maris

Współczesna feministyczna historia sztuki w zasadzie ignoruje twórczość religijną artystek, które pozostają w kręgu kultury chrześcijańskiej. Dziś raczej promowane są postawy kontestujące wszystko to, co jest związane z chrystianizmem. W przypadku J. Karczewskiej-Koniecznej to ważny i od 1980 r. dominujący kierunek w jej pracy artystycznej. Zaczęło się od wspólnego z mężem dzieła – realizacji fundacji żeglarza Andrzeja Bohomolca, pierwszego Polaka, który w 1933 r. przepłynął Atlantyk na jachcie „Dal”. Mieszkający wówczas w Kanadzie żeglarz nie mógł być obecny na przekazaniu swojego jachtu do Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Postanowił jednak symbolicznie zaznaczyć swoją obecność i ufundował z tej okazji kaplicę Ludzi Morza w bazylice Mariackiej w Gdańsku. Na płaskorzeźbie na fali morskiej widoczna jest sylwetka jachtu „Dal” oraz napis: „Matce Bożej, patronce dalekich mórz i oceanów, kaplicę tę ufundował – żeglarz Andrzej Bohomolec”.

Gdańska kaplica ukazuje pełnię artystycznych form i kreacji wykonanych w ceramice. Na szczególną uwagę zasługuje postać Maryi – Stella Maris. Janina Karczewska-Konieczna ukształtowała w niej po raz pierwszy swój styl przedstawienia Matki Bożej. Jej Maryja to kobieta prawdziwa, podobna do nas, bliska, czuła, znajoma. Wiele w niej ciepła, człowieczeństwa i matczynej opieki. Jej postać artystka „ukochała” w kolejnych realizacjach w kościołach i kaplicach – w pallotyńskim kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Gdańsku czy kościele pw. NMP Królowej Różańca Świętego na Przymorzu. – Poszukiwania i odkrywanie Maryi zajęło mi wiele czasu, wiele prób. Zawsze starałam się w niej ukazać prawdziwą kobietę, ale też Matkę Boga i Matkę Syna. W tych poszukiwaniach wielką pomocą była lektura Pisma Świętego, ale też wskazówki duchownych – mówi J. Karczewska-Konieczna.

Przez kolejne lata współpraca gdańskiej artystki z Kościołem zaowocowała przeróżnymi realizacjami – głównie były to elementy wystroju świątyń, takich jak archikatedra w Oliwie, Kaplica Królewska, kościół św. Jakuba w Oliwie, kaplica sióstr elżbietanek w Gdyni, kaplice MB Fatimskiej w Warszawie i w Rumi czy kaplica seminaryjna św. Barbary w Pelplinie. Najważniejszym dziełem sakralnym, według samej artystki, pozostaje kościół NMP Niepokalanego Poczęcia w Puri w Indiach z wystrojem i monumentalnymi drzwiami z brązu.•

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.