Twardo chodzi po ziemi, a patrzy w górę

ks. Maciej Świgoń ks. Maciej Świgoń

publikacja 11.08.2022 18:40

Skromny, cichy, pracowity, inteligentny, nie szuka sławy. Bóg i drugi człowiek są dla niego na pierwszym miejscu - tak o swoim przyjacielu bp. Piotrze Przyborku mówi ks. Krzysztof Terepka.

- Nawet, kiedy był zabiegany i miał mnóstwo zajęć, nigdy nie zapomniał o uśmiechu - zaznacza Mirosława Stencel. - Nawet, kiedy był zabiegany i miał mnóstwo zajęć, nigdy nie zapomniał o uśmiechu - zaznacza Mirosława Stencel.
Marcin Żurek

Biskup nominat Piotr Przyborek jest drugim synem Jana i Krystyny. Ma dwóch braci. Marek jest od niego o 7 lat starszy, zaś Tomasz o 3 lata młodszy. - Ze względu na mniejszą różnicę wieku w dzieciństwie spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Piotrek miał wielu znajomych, a ja chciałem przebywać w starszym towarzystwie i ich naśladować. Całe dnie bawiliśmy się na podwórku - w podchody, chowanego i oczywiście graliśmy w piłkę nożną, przeważnie w "warszawę". Jako najmłodszy najczęściej stałem na bramce. Po rzutach karnych, żebym nie dostawał "kopniaków" od starszych, Piotrek zamieniał się ze mną, żeby mnie chronić - opowiada Tomasz Przyborek.

- Jako nastolatek ciągnął mnie za sobą, jak taki "ogon". Zabierał na wyjazdy, spływy kajakowe, wyprawy w góry. Dużo podróżował po Polsce i za granicę, a ja podpinałem się pod niego. Zwiedziliśmy prawie całą Europę. Zawsze byłem spokojny, że nic złego mi się nie stanie, bo byłem pod opiekuńczymi skrzydłami starszego brata - dodaje.

Ksiądz Terepka poznał bp. Piotra 30 lat temu. - Przyjechałem do Gdańska-Brzeźna po wojsku i dołączyłem do grona ministrantów. Tam spotkaliśmy się i od razu polubiliśmy. Razem wyjeżdżaliśmy w góry, chodziliśmy na pielgrzymki. Kiedy szliśmy do Częstochowy, Piotr nigdy nie narzekał, nie miał o nic pretensji, a za wszystko dziękował - mówi. Przyznaje, że w tej przyjaźni najbardziej ceni sobie prawdę. - Możemy się ze sobą spierać, ale nigdy się na siebie nie gniewamy. Wiem, że on zawsze powie mi prawdę. Jeśli zobaczy mój błąd, zwróci uwagę. Czasami pyta, kiedy byłem u spowiedzi, troszczy się o życie sakramentalne. Mamy dużo wspólnych znajomych. Zawsze pamięta o ich urodzinach, imieninach, rocznicach, a ja nie za bardzo. Przypomina mi, żebym zadzwonił, złożył życzenia - zaznacza.

Czasy seminaryjne. Kleryk Piotr Przyborek drugi od lewej.   Czasy seminaryjne. Kleryk Piotr Przyborek drugi od lewej.
Archiwum prywatne

- Jest wierzący, rozmodlony, twardo chodzi po ziemi, a patrzy w górę. W seminarium często jeździliśmy do chorych. Mam wrażenie, że spotkanie z biednymi, głodnymi, cierpiącymi dodaje mu sił. On nie boi się spotkań z człowiekiem - podkreśla ks. Terepka.

Mirosława Stencel poznała ks. Przyborka 7 lat temu, w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Żukowie, gdzie prowadził spotkania biblijne. - Ksiądz Piotr przyjeżdżał do nas co dwa tygodnie przez dwa lata. To, co nas ujęło w tych spotkaniach, to przede wszystkim jego głęboka wiedza biblijna oraz umiłowanie Ziemi Świętej. Ma łatwość i umiejętność w przekazywaniu tej wiedzy w sposób prosty i interesujący. Drugą rzeczą jest jego entuzjazm, z jakim opowiadał o Biblii, a także widoczna, głęboka wiara w to, że słowo Boże jest żywe i ma moc przemieniania naszego serca, życia. Zarażał nas swoją miłością do Biblii - mówi.

Po dwóch latach ks. Piotr oznajmił, że dalsze uczestnictwo w zajęciach będzie możliwe w ramach powstającej Szkoły Biblijnej. - Spora grupa parafian z Żukowa zdecydowała się jeździć do Gdyni. Widzieliśmy, że ks. Piotr jest sercem i duszą tego przedsięwzięcia. Zazwyczaj co tydzień przyjeżdżał na zajęcia zabiegany, zadyszany, najczęściej trzymając w rękach jakiś karton z książkami, które dla nas przynosił. Później były to numery pisma "Galilea - tajemnice Pisma Świętego". Co ważne, nawet kiedy był zabiegany i miał mnóstwo zajęć, nigdy nie zapomniał o uśmiechu - zawsze ze wszystkimi serdecznie się witał, wprowadzał nutę radości, co nie zawsze jest łatwe, jeśli ma się sporo pracy. Na wykłady przyjeżdżał swoim busem i na koniec proponował podwózkę do Gdańska - podkreśla Mirosława.

- Kiedy dowiedziałam się, że został biskupem, moją pierwszą reakcją była ogromna radość. Jest właściwą osobą na ten czas ze względu na jego ogromną pogodę ducha. To, co mnie w nim uderza, to postawa służby, z jaką traktuje swoje powołanie kapłańskie. Do każdego człowieka podchodzi z ogromnym szacunkiem, co przejawia się w umiejętności słuchania. Codziennie modlę się o to, by był dobrym biskupem - zapewnia M. Stencel.


Więcej w 32. numerze "Gościa Gdańskiego" na 14 sierpnia.