Modlitwa na pięciolinii

Piotr Piotrowski

|

Gość Gdański 46/2023

publikacja 16.11.2023 00:00

– Mamy wspaniałych organistów, świetnie przygotowanych liturgicznie. Od ćwierć wieku śpiewa Chór Brata Alberta, 22 lata działa schola dziecięca, pełnoletniość osiągnął właśnie zespół Dobre Słowo, zespół Holy Wins gra już dekadę, a od roku młodzież może usłyszeć na liturgiach brzmienie nowej formacji Tchnienie – wylicza muzyków parafii ks. kan. Grzegorz Stolczyk, proboszcz gdańskiej wspólnoty św. Brata Alberta.

	Przedstawiciele muzycznych wspólnot często się ze sobą spotykają, nie tylko śpiewając. Przedstawiciele muzycznych wspólnot często się ze sobą spotykają, nie tylko śpiewając.
Piotr Piotrowski /Foto Gość

Listopad jest miesiącem, w którym obchodzimy w Kościele wspomnienie św. Cecylii, patronki muzyki kościelnej. Bez wątpienia muzyka jest bardzo ważnym aspektem liturgicznym – dobra oprawa Mszy św. śpiewem i grą instrumentów wspiera jej przeżywanie. Wiedzą o tym dobrze w parafii św. Brata Alberta. Tu na każdej Mszy św. gra na kościelnym instrumencie organista. A w niedzielę na osiem liturgii – sześć ma własną, autorską oprawę muzyczną w wykonaniu któregoś z zespołów, które działają przy parafii.

Organy

Ksiądz Grzegorz podkreśla, że jest w komfortowej sytuacji. – Mamy dwóch organistów w parafii, którzy grają na wszystkich Mszach św. Nie dopuszczamy do sytuacji, gdy na liturgii nie ma śpiewu z organistą. Muzyka jest tak samo ważna dla wiernych i dla nas, księży, jak słowo. Przygotowanie oprawy celebracji sakramentów jest kluczowe. Z naszymi organistami jest tak, że my, księża, przychodzimy na poranną Mszę św. czasem jeszcze trochę zaspani i nie musimy się zastanawiać, czy mamy kolejny raz śpiewać „Kiedy ranne wstają zorze” czy „Kto się w opiekę”. Organiści mają już pieśń dobraną, teksty wyświetlone na tablicy na każdej Mszy św., pozostaje tylko śpiewać. Przygotowanie muzyki to „ich działka”. Oni się tym zajmują, czasem konsultują to z nami, ale liturgicznie są świetnie przygotowani – tłumaczy proboszcz.

Marek Lauda, pierwszy organista, to syn Andrzeja Labudy, świetnego multiinstrumentalisty. – Pan Andrzej przez kilka lat grał u nas, ale też prowadził prezentacje oliwskich organów. Mam takie wspomnienie z czasów kleryckich. Oprowadzałem grupę dzieci w katedrze. Powiedziałem do organisty: „Panie Andrzeju, jest cała katedra dzieci”. A on się mnie tylko zapytał, czy jest jakiś przełożony. Ja mu na to, że nie, nikogo nie ma. I jak zagrał „Pszczółkę Maję” na tych oliwskich organach, to wszystko chodziło. On po prostu naciskał klawisze i to wszystko było jedną wielką harmonią. Więc nasz Marek to po nim odziedziczył – dodaje ks. Grzegorz.

Nuty i katecheza

Muzyka łączy pokolenia i ludzi. Ta prawda to nie wyświechtany literacko banał, ale rzeczywistość parafii na gdańskim Przymorzu. Proboszcz Stolczyk tak to tłumaczy: – Muzyka liturgiczna jest dla wiernych formą katechezy. Jest też jedną z bardzo ważnych form oddziaływania duszpasterskiego w parafii. Tworzenie środowiska muzycznego pomaga na różnych poziomach angażować wiernych – mamy w zespołach, chórach dzieci, młodzież i dorosłych. Przygotowują oprawę liturgiczną różnych celebracji w takiej formie, jaka jest dla nich odpowiednia. U nas to właśnie się udaje. Tworzymy środowisko muzyczne wielopokoleniowe – od przedszkolaków, poprzez dzieci ze szkół podstawowych, młodzież, studentów, po seniorów. I to jest największa wartość. A ich współpraca przy uroczystościach, wydarzeniach to absolutnie fascynujące zjawisko. Potrafią razem, w grupie trzech, czterech pokoleń, pracować nad materiałem. Tak wygląda oprawa Pasterki, Triduum Paschalnego, jest wspólne muzykowanie na odpust parafialny, Boże Ciało. Na chórze jest kilkadziesiąt osób, które śpiewają, grają i razem nad tym pracowały. To piękne doświadczenie – mówi z dumą ks. Grzegorz.

W parafii najmłodszymi muzykami są przedszkolaki i schola dziecięca, które tworzą niepowtarzalny klimat Mszy św. z udziałem najmłodszych. Od ponad 20 lat opiekę nad zespołami sprawują Aneta Bratke i Jagoda Wesołowska. – Do naszej parafii zjeżdżały się dzieci z okolicy, by wspólnie wychwalać Boga modlitwą, śpiewem i gestem. Wiele osób, które dziś tworzą starsze zespoły muzyczne, takie jak Holy Wins i Dobre Słowo, stawiało swoje pierwsze muzyczne kroki w naszej scholi – wspomina pani Jagoda.

Taką drogę przeszła Dominika Mielnik z Dobrego Słowa. – Od dziecka wzrastam muzycznie w naszej parafii. Najpierw z Anetą i Jagodą w scholi. Potem, od początku, w Dobrym Słowie, to już 18. rok. Czyli to już ponad 20 lat – liczy Dominika.

Dla niej oraz Kasi Sitarskiej granie i śpiewanie w zespole to forma modlitwy. – W Dobrym Słowie chcemy śpiewać i podobać się Panu Bogu. W Nim szukamy naszego natchnienia. Śpiew, muzyka to dla mnie najprostsza forma modlitwy. Kiedy mam włączoną muzykę, jakąkolwiek piosenkę, w domu, nieważne w jakim języku – czy po polsku, niemiecku czy angielsku – zaczynam się nią modlić. To nie jest tak, że ja śpiewam sobie te piosenki na Mszy św. tak, jakby to miał być koncert. Nie potrafię ich zaśpiewać automatycznie. To uwielbienie, wejście w żywą relację z Panem Jezusem, które mnie napędzają – tłumaczy.

Kasia w muzykowaniu Dobrego Słowa widzi ogromną rolę wspólnotowej pracy. – Po co jesteśmy, po co się gromadzimy? Bo tworzymy taką wspólnotę, gdzie ja osobiście mam poczucie bezpieczeństwa, gdzie mogę rozwijać swoją wiarę poprzez służenie ludziom, służenie sobie nawzajem. Poczucie bycia razem i to, że zmierzamy w tym samym kierunku, muzycznie i duchowo. Myślę, że to jest dla mnie najważniejsze – dodaje.

Profesjonaliści

Parafialny chór z Przymorza, który powstał niemal ćwierć wieku temu, liczy dziś ok. 20 osób i śpiewa czterema głosami. Anna Terech i Grażyna Chrapczyńska najbardziej doceniają w tej aktywności możliwość współpracy. – W większości jesteśmy amatorami, poza Anią, która jest dyrygentką, i kilkoma osobami z wykształceniem muzycznym. Wszystkie nasze osiągnięcia to efekt naszej pracy, a były nawet wyjazdy za granicę, do Danii czy do Medjugorje. Moje wejście do chóru to też był proces, droga. Najpierw kojarzył mi się z formą muzykowania dla osób starszych. Ale z biegiem czasu, z kolejnymi próbami, spotkaniami, poznaniem się nawzajem, poczułam, że to jest moja wspólnota w parafii – mówi pani Grażyna. – To, co mnie fascynuje w naszej parafii, to ta wielopokoleniowość, ta zdolność przenikania się muzycznego. Ktoś zaczynał w scholi dziecięcej, teraz gra w zespole i pewnie przyjdzie kiedyś śpiewać do naszego chóru – śmieje się pani Anna.

Natomiast Dawid Kamiński, drugi organista, to student Akademii Muzycznej w Gdańsku, lider zespołu Holy Wins (właśnie nagrali i wydali płytę) i jazzowy pianista, podkreśla, że w muzyce liturgicznej dziś bardzo ważny jest profesjonalizm. – Widzę bardzo duży problem z poziomem muzycznym zespołów kościelnych, katolickich. Często jest słaby, nie mają sprzętu. Osoby prowadzące zniechęcają się i odchodzą. Ważny jest też poziom muzyczny, bo dziś ludzie interesują się muzyką, słuchają jej, chcą też dobrej muzyki w kościele. Ale do tego trzeba też edukacji. Tutaj, wśród naszych zespołów, taka edukacja działa. Dziewczyny, gdyby je zapytać, to wiedzą, co to jest odsłuch, gdzie podłączyć xlr i potrafią same rozłożyć sprzęt. Wspieramy się w tej dziedzinie, ale też w pisaniu muzyki. Rozpisujemy sobie aranżacje. Wspieramy się, idziemy do góry, na wyższe poziomy, i ludzie to doceniają. Ale w tym wszystkim jest też modlitwa i wsparcie duchowe – dodaje Dawid.

Ksiądz musi być

Najmłodsza w muzycznej posłudze w kościele na Przymorzu jest Zosia Pior-Kucińska. Najmłodsza, bo zespół Tchnienie ma za sobą pierwszy rok grania. – W formowaniu zespołu pomagali mi i Kasia, która z nami gra na gitarze, i Dawid, który mnie inspirował do zbudowania tego zespołu. Śpiewa nas łącznie 11–12 osób. Przygotowujemy oprawy Mszy św. o godz. 9.30 i śpiewamy głównie razem z młodymi, którzy przygotowują się do bierzmowania. A prócz tego jesteśmy we wspólnocie młodzieżowej Lux Cordis – mówi Zosia.

Wszyscy muzykujący w kościele św. Brata Alberta podkreślają, że ważna w ich muzycznej posłudze jest obecność kapłanów. Chórem parafialnym opiekuje się proboszcz, Dobremu Słowu posługuje ks. Wiktor Szponar, Holy Wins wspiera ks. Maciej Świgoń (były szef gdańskiego GN), a nad Tchnieniem czuwa ks. Szymon Turzyński. – Modlitwa jest z nami na próbach i ksiądz błogosławi nam, żeby ten czas był owocnie wykorzystany. Tak samo przede wszystkim przed Mszą św. Gdy gramy, modlimy się, żeby nastawić się na to, że śpiewamy nie po to, żeby był to koncert, tylko żeby modlić się tym śpiewem i pomóc w modlitwie innym – podsumowuje Dominika.

Muzycy dodają, że pomoc parafii jest też widoczna w kwestiach technicznych. – Ksiądz proboszcz nas słucha, interesuje się, kiedy potrzebujemy wsparcia sprzętowego, pomaga, inwestuje. Mamy poczucie, że jesteśmy ważni i otoczeni opieką – dodaje Dawid.

Muzycy z Przymorza i wierni z parafii doskonale rozumieją słowa św. Augustyna: „Ludzie, nauczcie się śpiewać i tańczyć, bo aniołowie w niebie nie będą wiedzieli, co z wami zrobić”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.