Wiara wyklętych

Jan Hlebowicz

|

Gość Gdański 09/2024

publikacja 29.02.2024 00:00

Jak wyglądało życie religijne żołnierzy podziemia niepodległościowego, działających na Pomorzu Gdańskim? Jaką rolę w strukturach konspiracyjnych organizacji pełnili księża?

Ks. Sylwester Kończal, proboszcz w Lipinkach i Kasparusie,  był bliskim współpracownikiem 5 WBAK. Ks. Sylwester Kończal, proboszcz w Lipinkach i Kasparusie, był bliskim współpracownikiem 5 WBAK.
Zbiory prywatne Marzeny Kruk

Pod koniec grudnia 1945 r. mjr Zygmunt Szendzielarz ps. Łupaszka podjął decyzję o wznowieniu działań bojowych na Pomorzu Gdańskim. Dowodzona przez niego 5 Wileńska Brygada Armii Krajowej w czasie II wojny światowej działała na obszarze Wileńszczyzny, skutecznie przeprowadzając kilkaset akcji bojowych. Po wkroczeniu na ten teren oddziałów sowieckich oddziały „Łupaszki” przedarły się na Białostocczyznę, a następnie rozpoczęły akcje przeciwko systemowi komunistycznemu na terenie Polski Północnej. Żołnierze ukrywali się w lasach na Kociewiu i Kaszubach.

Nieustannie zmieniającym miejsce pobytu partyzantom dawały się we znaki nocne patrole, przepocone mundury, problemy z utrzymaniem higieny osobistej. Prawdziwym utrapieniem były wszy, pluskwy i pchły likwidowane za pomocą specjalnego rodzaju octu. Żołnierzom bardzo często doskwierał głód. „Pod wieczór doszliśmy do bardzo biednej leśniczówki. Niczego tam z wyjątkiem kilku pajdek chleba i ziemniaków nie znaleźliśmy. Żołnierze byli zmęczeni i głodni, zaczęło brakować im już sił. Sytuacja stawała się niewesoła. Należało jak najszybciej w jakiś sposób zdobyć pożywienie. Zameldowałem komendantowi, że pójdę na polowanie, być może coś ustrzelę” – wspominał Józef Bandzo ps. Jastrząb, podkomendny „Łupaszki”.

Jakie znaczenie w życiu żołnierzy – głodnych, skrajnie zmęczonych, codziennie walczących o przetrwanie – miały wiara i transcendencja?

Modlitwa i ryngraf w mundurze

Jeden z żołnierzy 5 Wileńskiej Brygady AK – Olgierd Christa ps. Leszek – wspominał, że on i jego współtowarzysze broni codziennie rano i wieczorem odmawiali modlitwę. Józef Bandzo zapamiętał z kolei, że przed zaśnięciem członkowie jego szwadronu śpiewali „O, Panie, któryś jest na niebie”. Wielu łupaszkowców nosiło także przypięte do mundurów niewielkie ryngrafy z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej, co – jak wynika z badań historyków – spotykało się z aprobatą religijnych Kociewiaków i Kaszubów. „Religia stawała się (…) pierwiastkiem łączącym partyzantów ze środowiskiem społecznym, na którym mogli się oprzeć, by przetrwać” – wyjaśniał historyk prof. Mariusz Mazur, autor książki „Antykomunistycznego podziemia portret zbiorowy 1944–1956”.

Partyzanci uczestniczyli także w nabożeństwach – przede wszystkim Mszach polowych, odprawianych przez współpracujących z 5 brygadą księży. Jak wskazywał w swoich badaniach prof. Mazur, religia pozwalała na zmniejszenie poziomu stresu, który był nieodłącznym elementem „leśnego życia”. „W sferze psychiki indywidualnej modlitwa i wspólne obrzędy odrywały od problemów, pozwalając na chwilowe zapomnienie i wyciszenie. Warto w tym miejscu odwołać się do badań amerykańskich żołnierzy walczących w II wojnie światowej. Pokazują one, że ci z nich, którzy odczuwali większy lęk, byli przekonani, że odmawianie modlitwy przynosi im spokój i otuchę”. – Trzeba jednak dodać, że postawy religijne wśród samych żołnierzy „Łupaszki” były zróżnicowane. Jedna drużyna potrafiła zacząć dzień od modlitwy, inna wolała pospać dłużej i pójść prosto na śniadanie. Choć rzeczywiście, jeśli chodzi o oddziały mjr. Szendzielarza, religijność partyzantów była wyraźnie dostrzegalna – podkreśla historyk prof. Piotr Niwiński, wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim, pracownik IPN, autor licznych publikacji poświęconych 5 Wileńskiej Brygadzie AK.

Księża wobec partyzantów

Ważną rolę w funkcjonowaniu partyzantów odgrywali zajmujący wysoką pozycję społeczną duchowni. Część księży pełniła nawet rolę kapelanów leśnych oddziałów, prowadząc nie tylko działania duszpasterskie wśród żołnierzy, ale bezpośrednio angażując się w praktyczne działania formacji. – 5 Wileńska Brygada AK, działając jeszcze na Wileńszczyźnie, posiadała formalnych kapelanów, których zaangażowanie odbywało się za wiedzą abp. Romualda Jałbrzykowskiego. Sytuacja na Pomorzu wyglądała inaczej. Z powodu tego, że oddziały „Łupaszki” pozostawały w ciągłym ruchu, trudno było o stałego kapelana. Co nie znaczy, że leśne oddziały z duchownymi nie współpracowały – wyjaśnia prof. Niwiński.

Jednym z nich był ks. Sylwester Kończal, proboszcz w kociewskich Lipinkach i Kasparusie. Duchowny odegrał pierwszoplanową rolę w nawiązywaniu kontaktów między lokalną konspiracją a 5 Wileńską Brygadą AK. Według komunistycznej bezpieki kapłan posiadał broń – pistolet i karabin – „bez żadnego zezwolenia, która (…) pochodziła z bandy i przechowywał ją na plebanii. Poza tym nawoływał on z ambony, aby ludność wieczorami nie kręciła się, gdyż jest tu wojsko Armii Krajowej i żeby im nie przeszkadzać i nigdzie nie meldować o ich działalności”. Z powodu swojego zaangażowania ks. Kończal został aresztowany i skazany na 5 lat więzienia.

Na Kaszubach i Kociewiu także inni księża udzielali pomocy partyzantom. Kościoły i plebanie stawały się punktami kontaktowymi, miejscami przechowywania dokumentów organizacyjnych oraz żywności. Nierzadko właśnie w obiektach należących do parafii żołnierze mogli odpocząć przed dalszym marszem. Trzeba jednak dodać, że zdarzali się kapłani odnoszący się do żołnierzy „Łupaszki” z wyraźną rezerwą. Nie tylko odmawiali pomocy partyzantom, ale otwarcie krytykowali ich za prowadzoną działalność. Nie można zapominać także o duchownych – kapelanach formacji otwarcie walczących z podziemiem niepodległościowym. Jednym z nich był ks. Stanisław Kałuża, który jako kapelan Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego pojawił się na Pomorzu pod koniec 1945 r., mniej więcej w tym samym czasie, co oddziały „Łupaszki”. Głównym zadaniem KBW była walka z „reakcyjnym podziemiem”. W jej ramach ks. Kałuża wygłaszał odezwy i „gawędy” do żołnierzy KBW o „posłuszeństwie i miłości do Polski Ludowej”, przekonując o słuszności podjętej misji. Po zakończeniu służby w KBW duchowny został mianowany proboszczem kościoła garnizonowego w Sopocie, gdzie rezydował do listopada 1952 roku. Do tego czasu pozostawał jednym z najaktywniejszych pomorskich księży „patriotów” – duchownych jawnie współpracujących z władzami państwowymi.

AK „Orlęta” i osiem lat więzienia

W przeciwieństwie do księży „reżimowych”, wynagradzanych przez komunistów za swoją „postępową” postawę, duchowni „reakcyjni”, którzy współpracowali albo sympatyzowali z podziemiem niepodległościowym, narażeni byli na represje. Oprócz ks. Kończala dotknęły one także młodego, wyświęconego w 1948 r. ks. Feliksa Ożgę. Będąc wikariuszem parafii św. Mikołaja w Gdyni-Chyloni, w kazaniach otwarcie krytykował ówczesny ustrój polityczny. Z kolei jako katecheta w miejscowych szkołach nawiązał dobry kontakt z młodzieżą, wśród której znaleźli się członkowie konspiracyjnej antykomunistycznej organizacji AK „Orlęta”. W składanej przysiędze zobowiązywali się do werbowania nowych członków i zdobywania broni palnej.

Pełna dekonspiracja organizacji nastąpiła w kwietniu 1951 roku. – Urząd Bezpieczeństwa rozpoczął aresztowania działaczy AK „Orlęta”. O współpracę z grupą, która zdążyła zgromadzić znaczne zapasy broni, amunicji i materiałów wybuchowych, oskarżony został ks. Ożga. Duchowny, już wcześniej aresztowany przez UB z powodu swojej „antypaństwowej postawy”, został przez Kurię Biskupią w Pelplinie przeniesiony do parafii w Konarzynach. Władze kościelne liczyły na to, że aparat bezpieczeństwa zapomni o duchownym. Jednak w nocy 29 maja 1952 r. pięciu funkcjonariuszy bezpieki włamało się do plebanii i pobiło kapłana. Według relacji ks. Ożgi, zażądał on od napastników okazania nakazu aresztowania. Wtedy „rzucili się na niego, wyciągnęli z łóżka i na podłodze skrępowali mu ręce. Jeden z napastników ukląkł na piersi duchownego, a następnie pobito go twardym narzędziem, zadając mu rany na głowie, twarzy, piersiach oraz kolanach. Jeden z mężczyzn włożył kapłanowi ręcznik do ust, aby uniemożliwić mu wezwanie pomocy”.

Po tych wypadkach kuria chełmińska powołała specjalną komisję kościelną, aby wyjaśniła wszystkie okoliczności oraz wsparła szykanowanego kapłana. Ostatecznie duchowny z powodu zarzucanej mu przez sąd współpracy z konspiracyjną organizacją młodzieżową został zatrzymany i skazany na 8 lat więzienia. Podczas procesu ks. Ożga przyznał, że rzeczywiście regularnie spotykał się z gdyńską młodzieżą. Utrzymywał jednak, że powodem ich spotkań była wyłącznie… wymiana religijnej literatury.

* Pisząc artykuł, korzystałem z własnych ustaleń badawczych, ze wspomnień Józefa Bandzy i Olgierda Christy, a także naukowych opracowań autorstwa Mariusza Mazura, Piotra Niwińskiego, Tomasza Łabuszewskiego, Marzeny Kruk oraz Arkadiusza Czwołka.

* dr Jan Hlebowicz, historyk, publicysta, pracownik IPN Gdańsk, w latach 2012–2018 dziennikarz „Gościa Niedzielnego”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.