Z każdym umiał rozmawiać

Justyna Liptak

|

Gość Gdański 10/2024

publikacja 07.03.2024 00:00

– Mówił, że jako chrześcijanie powinniśmy pogodnie podchodzić do śmierci – wspomina Katarzyna Grabowska.

Proboszcz przymorskiej parafii zapisał się w sercach wielu ludzi. Proboszcz przymorskiej parafii zapisał się w sercach wielu ludzi.
Archiwum prywatne

Życiorys ks. prał. Jana Majdera jest nie tylko historią osobistego powołania, ale także historią oddziaływania na życie społeczne.

Syn Marii i Mariana

Urodził się 20 czerwca 1940 r. w Grabownicy Starzeńskiej, ale już w 1950 r. cała rodzina przeprowadziła się do Sopotu. Tam Janek ukończył liceum i wstąpił do Biskupiego Seminarium Duchownego w Gdańsku-Oliwie. 21 czerwca 1964 r. otrzymał z rąk bp. Edmunda Nowickiego święcenia kapłańskie. W planach były studia. Nie otrzymał, niestety, paszportu na wyjazd do Francji, gdzie miał podjąć naukę w Strasburgu. Rozpoczął więc studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, na Wydziale Teologicznym. Po uzyskaniu licencjatu oraz magisterium kontynuował studia doktoranckie.

Na rok przed śmiercią bp. Nowickiego został jego kapelanem. Był jednocześnie notariuszem w Kurii Biskupiej Gdańskiej. 5 sierpnia 1971 r. został administratorem, a następnie 1 stycznia 1980 r. proboszczem parafii NMP Królowej Różańca Świętego na gdańskim Przymorzu.

Budowniczy, wykładowca, prałat

Projekt budowy nowej świątyni na Przymorzu był gotowy od kilku lat. Jednak ówczesne władze opornie podchodziły do pomysłu budowy pełnowymiarowego kościoła, bo miała to być sztandarowa dzielnica robotnicza, więc nie przewidywano tam miejsca na świątynię. Zezwolenie na budowę przyszło w 1971 r., a już rok później rozpoczęto wykop pod fundamenty. Czuwał nad tym ks. Majder – sam wszystkiego doglądał. Potrafił także zjednać parafian, którzy czynnie włączali się w budowę nowej świątyni. Kościół dolny wraz z przylegającymi do niego salkami katechetycznymi, gdzie na nauki uczęszczało kilka tysięcy dzieci i młodzieży, został poświęcony już w 1972 roku. Tam też, w tym samym roku, odbyła się pierwsza pasterka. Kilka lat później – 16 kwietnia 1976 r., w Wielki Czwartek – odbyło się poświęcenie górnego kościoła. Nowo powstającą świątynię odwiedzili w roku 1975 kard. Stefan Wyszyński, a w roku 1976 – kard. Karol Wojtyła.

W tym samym roku zostało wysunięte oskarżenie przeciwko ks. Majderowi [który w grudniu 1970 r. pomagał duchowo i materialnie poszkodowanym – pobitym, wyrzuconym z pracy, rannym – przyp. red.] oraz 37 pracownikom Stoczni Gdańskiej o nielegalne pozyskiwanie materiałów na budowę. Wyrok wydany przez sąd brzmiał: 2 lata w zawieszeniu oraz 100 tys. zł grzywny. To nie zniechęciło proboszcza, który podjął starania o budowę plebanii. Zgodę udało się uzyskać, choć nie bez przeszkód. Kolejny bój toczył się o kościelną wieżę, której budowa finalnie została ukończona w 1979 roku. Od 1971 r. z parafią związane są siostry serafitki – córki Matki Bożej Bolesnej. Właśnie z myślą o nich proboszcz zdecydował o budowie kolejnego budynku na parafialnym placu. Tak powstał Dom św. Franciszka.

Jednocześnie z prowadzonymi działaniami przy budowie świątyni proboszcz nadal był wykładowcą w Gdańskim Seminarium Duchownym, przewodniczącym Rady Kapłańskiej oraz Diecezjalnej Komisji Duszpasterstwa Rodzin. W późniejszych latach był również sędzią prosynodalnym Gdańskiego Sądu Duchownego oraz dziekanem dekanatu przymorskiego, a także ojcem duchownym kapłanów i członków Rady Kapłańskiej i Kolegium Konsultorów oraz Diecezjalnej Rady Duszpasterskiej. W 1996 r. – za zasługi dla Kościoła gdańskiego w pracy duszpasterskiej, dydaktycznej i administracyjnej – został uhonorowany godnością prałata honorowego Jego Świątobliwości.

Gorliwy duszpasterz, wspaniały człowiek

W spisanych wspomnieniach o ks. Majderze znaleźć można powtarzające się wątki o duszpasterzu, do którego garnęły się dzieci, młodzież i dorośli. Z każdym umiał porozmawiać i każdego wysłuchać. Spotykał się z parafianami po Mszach św. na placu przed kościołem. Wiele osób przychodziło do niego po radę, w tym ojciec pani Katarzyny. – Tata był zaangażowany w budowę kościoła, tak się zaprzyjaźnili. Pamiętam, jak tuż przed moim ślubem zmarła moja babcia. Mieliśmy dylemat, czy odwołać ceremonię czy nie. Tata poszedł do proboszcza po radę. Usłyszał, że absolutnie nie odwoływać, gdyż jako chrześcijanie powinniśmy pogodnie podchodzić do śmierci. Miesiąc później pobłogosławił moje małżeństwo, którego 40. rocznicę obchodzić będę właśnie w tym roku – opowiada pani Katarzyna.

Wspomina również, że jej tata o ks. Majderze mawiał: „ulubieniec papieża”. – Kiedy tata zmarł, proboszcz odmówił przyjęcia jakichkolwiek pieniędzy za pogrzeb. Pamiętam, że w czasie ceremonii wiatr zwiał mu z głowy biret, on go podniósł i na chwilę włożył na głowę mojego najmłodszego syna. To moje ostatnie tak wyraźne wspomnienie związane z nim, bo rok później odszedł zupełnie niespodziewanie – podkreśla.

Ksiądz Majder zmarł w wyniku rozległego zawału serca 25 lutego 1999 r., po napadzie rabunkowym na plebanię. Trumna została złożona w krypcie znajdującej się w dolnym kościele przymorskiej świątyni.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.