Wydawane w czasie II wojny światowej podziemne pismo "Ziemie Zachodnie Rzeczpospolitej" pisało: "Pomorze znalazło się na samym dnie piekła okupacyjnego". Mimo skrajnie trudnych warunków kilkanaście tysięcy lokalnych konspiratorów podjęło nierówną walkę z Niemcami.
W oblężonej Warszawie 27 września 1939 r. powstała tajna organizacja Niepodległościowa Służba Zwycięstwu Polski. Datę tę powszechnie uznaje się za początek Polskiego Państwa Podziemnego, czyli podległych rządowi RP na uchodźstwie, niejawnych struktur państwowych funkcjonujących w czasie II wojny światowej. „Na Pomorzu, ze względu na niezwykle trudne warunki okupacyjne oraz szczupłość bazy osobowej i materiałowej (…), nie rozwinięto struktur konspiracyjnych w takim stopniu, jak w Generalnym Gubernatorstwie” – podkreśla prof. Andrzej Gąsiorowski, współautor książki „Polska Walcząca na Pomorzu”. Nie oznacza to jednak, że Pomorzanie nie stanęli do podziemnej walki z okupantem.
[…]
Podziemne struktury kształtowały się powoli – Komenda Okręgu Pomorze SZP-ZWZ-AK rozpoczęła swoją działalność w pierwszej połowie 1940 r., kiedy do Torunia przybył mjr Józef Ratajczak. Równolegle przystąpiono do tworzenia struktur terenowych i zapewnienia legalizacji kadry dowódczej. Okręg Pomorze funkcjonował pod kryptonimami „Borówki”, „Pomnik”, „Tartak”, „Reich”, „Saki” i „Luneta”. Oprócz tego na terenie Pomorza działały lokalne ośrodki ruchu oporu oraz regionalne organizacje konspiracyjne, cechujące się dużą aktywnością i różnorodnością form walki. Do największych z nich należały Tajna Organizacja Wojskowa „Gryf Pomorski” oraz Polska Armia Powstania. To członkowie obu struktur w czerwcu 1942 r. przeprowadzili dwie największe kolejowe akcje dywersyjne na terenie powiatu starogardzkiego.
Jedna z nich – o czym pisał brytyjski historyk Roger Moorhouse – pomyślana była jako zamach na Hitlera, o którego przejeździe miano się dowiedzieć z poligonu SS w Wielkich Chełmach koło Brus. „Być może w przyszłości, po uzyskaniu dostępu do nowych dokumentów, np. przechowywanych w archiwach wywiadu brytyjskiego, uda się wreszcie w pełni wyjaśnić tę niezwykle interesująca akcję dywersyjną” – wskazuje prof. Gąsiorowski. Rok 1942 jest ważną cezurą w pomorskiej konspiracji jeszcze z innego powodu – to właśnie wtedy w okolicznych lasach zaczęli ukrywać się Pomorzanie uciekający przed powołaniem do Wehrmachtu po podpisaniu volkslisty lub dezerterzy z niemieckiego wojska.
Dwie największe bitwy partyzanckie na Pomorzu rozegrały się od 6 do 8 maja 1944 r. w powiecie starogardzkim oraz 26 maja 1944 r. w okolicach Łubiany niedaleko Kościerzyny. „W pierwszej bitwie walczył oddział partyzantów AK Alojzego Bruskiego, z których kilku poniosło śmierć. W drugiej udział brały oddziały TOW »Gryf Pomorski « (…) oraz grupy niepodporządkowane – razem około 50 partyzantów otoczonych przez 300 Niemców. Zginęło 15 partyzantów, ale pozostali zdołali przerwać okrążenie” – informuje prof. Bogdan Chrzanowski. Tak spektakularne akcje należały jednak do rzadkości.
Ze względu na niezwykle trudne warunki okupacyjne skupiano się raczej na „działaniach nie rzucających się w oczy i nie wywołujących szerokich represji policyjnych”, a więc przede wszystkim na aktywności wywiadowczej. W historii zapisała się Akcja B-1, w ramach której członkowie Tajnego Hufca Harcerzy wykradli plany rozmieszczenia bazy niemieckiej Marynarki Wojennej Kriegsmarine w Gdyni, a następnie przekazali je aliantom. Dzięki planom 18 grudnia 1944 r. angielskie bombowce dokonały precyzyjnego nalotu, skutecznie bombardując port i bazę, nie niszcząc przy tym miasta. W trakcie ataku poważnie uszkodzono niemiecki pancernik „Schleswig-Holstein”, jeden z symboli II wojny światowej.
Więcej na ten temat w papierowym wydaniu "Gościa Gdańskiego" - nr 40 na 5 października.