Jałowy spór

Co roku 1 sierpnia odżywa spór o Powstanie Warszawskie. Czym było? - pytają historycy, dziennikarze, artyści. Bezsensowną rzezią, zbiorowym samobójstwem czy raczej bohaterską ofiarą na rzecz niepodległej Polski?

Jan Hlebowicz

|

GOSC.PL

dodane 01.08.2013 11:06
0

Padają różne odpowiedzi. Stefan Kisielewski nazywał powstanie aktem zniecierpliwienia, młodzieńczej niepowściągliwości, psychicznego egoizmu. Czesław Miłosz przedsięwzięciem karygodnie lekkomyślnym. Z kolei Jarosław Marek Rymkiewicz widzi w postawie powstańców moralny sens, który odnawia się w świadomości Polaków i decyduje o ich tożsamości. Powstanie zwyciężyło, a dowodem na to jest niepodległa Polska - uważa pisarz. Przykłady "za" i "przeciw" można mnożyć. 

Funkcjonująca od lat w przestrzeni medialnej batalia o powstanie jest równie emocjonalna, burzliwa, co... jałowa - dzieli biorących w niej udział na dwa fronty. Okopani na swoich pozycjach zwolennicy i przeciwnicy wolnościowego zrywu próbują przekonać się nawzajem do swoich racji, często dokonując przy tym prostych i zbyt jednoznacznych ocen. Co ważniejsze? Obrona wartości czy materialna spuścizna i ludzkie życie? - próbują rozstrzygnąć.   

Budzimira Wojtalewicz-Winke urodziła się w 1924 roku w Wolnym Mieście Gdańsku. Jej ojca, Feliksa Muzyka - działacza polonijnego Niemcy rozstrzelali w Stuthoffie. Ona trafiła do Warszawy i przystąpiła do "Szarych Szeregów". Jako "Budka" oraz "Irena" zajmowała się kolportażem podziemnej prasy, zdobywaniem lekarstw i żywności, a nawet przewożeniem broni i amunicji. Należała do 3. drużyny w II plutonie "Alek" 2. kompanii "Rudy" Batalionu "Zośka", gdzie poznała m.in. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego.

Koledzy z jej oddziału, kiedy dowiedzieli się o wybuchu powstania, zaczęli wiwatować i prosić ją do tańca. "Budka" też się cieszyła, chociaż nie do końca, bo na jakiś czas musiała rozstać się z narzeczonym. Była zaręczona z Tadeuszem Milewskim ps. "Ćwik". Jesienią mieli wziąć ślub.

Po wojnie dowiedziała się, że Tadeusz zginął 5 sierpnia, dzień po swoich 24. urodzinach. Tego samego dnia, kilka godzin przed śmiercią, wziął udział w wyzwoleniu 348 Żydów z więzienia na ul. Gęsiej, tzw. Gęsiówki. Kiedy pani Budzimira mi o tym opowiada, ma łzy w oczach. Jednocześnie mówi o celowości podjętej walki i moralnym zwycięstwie.

Bo Powstanie Warszawskie nie było tylko decyzją dowódców - błędną lub słuszną, nie było wyłącznie masowym mordowaniem ludności cywilnej przez Niemców i w końcu nie było też jedynie heroiczną walką samych powstańców. Było tym wszystkim oraz każdą pojedynczą ludzką historią i tylko w taki sposób powinno się o nim mówić. Stawanie po jednej stronie barykady sporu o Powstanie Warszawskie, bez uwzględnienia jego złożoności, na którą składają się losy kilkuset tysięcy ludzi, jest oznaką braku szacunku dla tych, którzy je przeżyli. Bo to właśnie te mikrohistorie stanowią prawdę o tym wydarzeniu - prawdę skomplikowaną i wielowątkową. "Bowiem w tysiącach takich właśnie wersji - jak pisał Rymkiewicz w "Kinderszenen" - ujawniało się, dawało o sobie znać, w ten właśnie sposób przedstawiało się wówczas i potem życie tych, którzy byli wtedy w Warszawie".

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..