Nowy numer 13/2024 Archiwum

Pan Józef się pomylił

Pożegnaliśmy jednego z ostatnich podkomendnych "Łupaszki". Chyba mogę napisać, że się znaliśmy...

Kilka godzin temu zakończył się pogrzeb Józefa Bandzo ps. "Jastrząb". Mimo 92 lat na karku i postępującego nowotworu krtani, z którym zmagał się od lat, do końca życia pozostawał aktywny. Spotykał się z młodzieżą i kibicami. Na patriotycznych koncertach rockowych kapel stał w pierwszym rzędzie.

Chyba mogę napisać, że się znaliśmy. Pan Józef na Wybrzeżu bywał przynajmniej kilka razy w roku. Trudno się dziwić, że Kaszuby i Kociewie darzył sentymentem. To właśnie tu od 1946 r. jako dowódca patrolu dywersyjnego, a później osobisty ochroniarz "Starego" (bo tak on i jego koledzy mówili na "Łupaszkę"), wykonywał najbardziej niebezpieczne zadania.

Z utęsknieniem czekał więc na kolejne edycje Rajdu Szlakiem V. Wileńskiej Brygady AK w Borach Tucholskich, Festiwalu "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" w Gdyni czy Krajowej Defilady Żołnierzy Wyklętych w Gdańsku. Przy tych okazjach zawsze znajdował czas, by podzielić się swoimi niezwykłymi "leśnymi" opowieściami.  Pan Józef się pomylił   Józef Bandzo dobrze czuł się na Kociewiu. To zdjęcie zrobiłem mu przed rokiem Jan Hlebowicz /Foto Gość

Dłużej rozmawialiśmy rok temu, gdy pan Józef odwiedził nas w rodzinnym domu na Kociewiu. W podziękowaniu za gościnę podarował nam własnoręcznie zrobioną figurkę żołnierza. Wykonał ją z modeliny. Wracał wtedy wspomnieniami do Wilna swojego dzieciństwa, mówił o harcerstwie, ukochanym dowódcy "Szczerbcu", ale także o "Łupaszce", "Żelaznym" i "Ince". Nie pozwalał nazywać siebie "bohaterem". "Przecież nic takiego nie robiliśmy" - powtarzał wielokrotnie.

Cierpliwie odpowiadał na wszystkie pytania. Miał doskonałą pamięć. Mówił powoli, piękną polszczyzną. Nigdy nie zapomnę jego silnego uścisku dłoni, nieco zawadiackiego uśmiechu i młodzieńczej iskierki w oku rzadko spotykanej u ludzi w jego wieku.

Kilka dni po naszej rozmowie na zakończenie Rajdu Szlakiem V. Wileńskiej Brygady AK wręczał jego uczestnikom ryngrafy z wizerunkiem Matki Bożej Ostrobramskiej. Taki sam nosił on i jego przyjaciele z oddziału. Pan Józef wielkie nadzieje pokładał w młodych ludziach. Powiedział mi: "Taka będzie Polska, jaka będzie polska młodzież".

Przez lata był inwigilowany i prześladowany przez służby specjalne PRL. Ostatecznie został oskarżony i pod fałszywymi zarzutami skazany na karę śmierci, zamienioną następnie na dożywocie. Wyszedł na wolność dopiero w 1976 r. Na  długich 16 lat musiał zostawić swoją żonę i córkę. Później, także już w wolnej Polsce, z nikim nie rozmawiał o swojej przeszłości.

"W pewnym momencie straciłem nadzieję. Byłem przekonany, że łatki »bandytów« nigdy nie uda się od nas odczepić" - przyznał kiedyś pan Józef. Na szczęście się pomylił. Świadczą o tym tłumy ludzi z całej Polski, które przybyły na warszawskie Powązki pożegnać swojego bohatera. Cześć jego pamięci!  

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama