– Za każdym razem ta impreza jest wyjątkowa. Bo zmienia się wszystko – uczestnicy, układ mielizn, a przede wszystkim pogoda. To powoduje, że każdy Marsz Śledzia jest inny – mówi Radosław Tyślewicz.
Była to 19. edycja imprezy, w której każdorazowo bierze udział 100 śmiałków. Przed uczestnikami, oprócz ceremonii pasowania na śledzia, aukcji i degustacji surowej ryby, stanęło nowe wyzwanie – próba pobicia rekordu Polski w największej liczbie osób występujących w kamizelkach ratunkowych jednocześnie. – Udało się! Było nas w sumie 140. Dołączyli do nas kajakarze, skipperzy i szyprowie łodzi – mówi R. Tyślewicz, pomysłodawca i organizator imprezy. Według przekazywanych z pokolenia na pokolenie legend usłyszeć można te o misjonarzach idących po wodzie, by dotrzeć do położonych na Półwyspie Helskim miejscowości.
Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.