Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Albo go uzdrowisz, albo pozwolę mu odejść

- Staś żył 17 dni. Każdy dzień nazywam cudem. Był małym wielkim "nauczycielem", zarówno dla nas, jak i dla lekarzy oraz pielęgniarek. Uczył siły, walki i ogromnej miłości - mówi Sandra.

Sandra i Darek Klahsowie z Jeleńskiej Huty są małżeństwem od września zeszłego roku. Od zawsze ich wielkim marzeniem było posiadanie dzieci. - Dlatego decydowaliśmy się na ślub w tak młodym wieku. Ja - 21 lat, a mój mąż - 25 - mówi Sandra. Pod koniec września źle się poczuła, więc postanowiła zrobić test ciążowy. Wynik wyszedł pozytywny. - Bardzo się ucieszyliśmy. Myśleliśmy, że będzie to długa historia, do końca naszego ziemskiego życia. Pan Bóg miał natomiast inny plan - opowiada.

W 14. tygodniu ciąży pojechali do ginekologa. Przy tej okazji mieli poznać płeć dziecka. - Podczas badania lekarz był bardzo zdenerwowany. Długo milczał, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Przeczuwałam, że dzieje się coś niedobrego. Z trudem powstrzymywałam się od płaczu. W końcu powiedział, żebym pojechała do szpitala na szczegółowe badania, ponieważ dziecko jest chore - wspomina Sandra.

Następnego dnia małżonkowie udali się do Akademii Medycznej w Gdańsku. Niestety, nie zostali przyjęci. Był to czas okołoświąteczny. Jak sami wspominają, święta Bożego Narodzenia upłynęły im na oczekiwaniu na telefon ze szpitala. Wtedy postanowili zaakceptować to, co ich spotkało, i poinformować wszystkich znajomych.

6 stycznia ponownie pojechali do szpitala. - Pobyt tam to były najtrudniejsze 4 dni w moim życiu. Lekarze proponowali mi zrobienie badania inwazyjnego, dzięki któremu będę miała wybór. Sugerowali, że jest to ciężka wada i mogę sobie z całą sytuacją nie poradzić. Od samego początku mówiłam, że nie zgadzam się na usunięcie ciąży, że chcę ją utrzymać. Czułam się niezrozumiana, nieakceptowana, jakbym była chora, trędowata - przyznaje Sandra.

Otuchy i sił dodawała im wiara. - Cokolwiek miałoby się stać, naszym marzeniem było dziecko urodzić, przytulić i ochrzcić. Nie wyobrażałam sobie usunięcia ciąży. Moje sumienie mi na to nie pozwalało. Byłam gotowa poświęcić swoje życie i wychowywać chore dziecko. A jeśli Bóg zdecyduje, że od razu po porodzie nam je zabierze, to... przyjmiemy Jego wolę - dodaje kobieta.

Kiedy Sandra zaczęła rodzić, mąż zawiózł ją do szpitala na gdańskiej Zaspie. - Wcześniej mieliśmy wszystko zorganizowane, gdyż tam jest odpowiedni sprzęt dla dzieci z chorym sercem. Szpital był przygotowany na nasz przyjazd. 11 czerwca o 4.00 rano zadzwoniłam do Darka, żeby przyjechał, bo skurcze były już bardzo mocne. Poród to była najpiękniejsza chwila mojego życia. Nie czułam bólu, tylko szczęście. Zaraz po urodzeniu Staś nie płakał, więc myśleliśmy, że urodził się martwy. Zapytałam się położnej, czy Staś oddycha. Powiedziała, że tak, i dała nam go do przytulenia. Nie widzieliśmy nic innego, co działo się wokół. Przez dwie godziny byliśmy sami ze Stasiem. Wtedy świat się dla nas zatrzymał. Potem okazało się, że nasz synek radzi sobie całkiem dobrze, więc miałam to szczęście, że przez całą dobę byłam z nim w pokoju - opowiada Sandra.

- Z porodu za dużo nie pamiętam. Były to bardzo mocne emocje. Dzięki Bogu wszystko pomyślnie się odbyło. Gdy zobaczyłem Stasia, popłakałem się ze szczęścia - mówi Darek.

Lekarze walczyli o życie dziecka do samego końca. Zdecydowali się na dwa zabiegi. - Przed podpisaniem zgody na drugą operację pożegnaliśmy się ze Stasiem. Pomyślałam sobie: "Boże, albo Ty go uzdrowisz, albo ja pozwolę mu odejść". Po dwóch godzinach otrzymaliśmy telefon, że nasz synek nie żyje. Serduszko przestało pracować. Wtedy poczułam, jakby moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Myślę, że w niebie jest mu o wiele lepiej, niż my byśmy o niego zadbali, ale po ludzku tęsknimy, cały czas są łzy - zaznacza Sandra.

Staś urodził się 11 czerwca, w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. Następnego dnia przypadało wspomnienie Niepokalanego Serca NMP. Sandra ochrzciła syna w uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Zmarł 27 czerwca, w dzień NMP Nieustającej Pomocy...


Więcej o historii Sandry i Darka w 48. numerze "Gościa Gdańskiego" na 5 grudnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama