W sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Gdańsku odbył się Jubileusz Ubogich, łączący modlitwę, wsparcie i zwykłą ludzką bliskość. W niedzielę 16 listopada nikt nie pytał o życiorys ani o powody trudności. Liczyły się obecność, rozmowa i gest, który przywraca nadzieję.
Jubileusz Ubogich, wpisany w światowy Dzień Ubogich i jubileusz 100-lecia archidiecezji gdańskiej, zgromadził w sanktuarium setki osób. Przyjechali ludzie w kryzysie bezdomności, osoby starsze, samotne, rodziny zmagające się z biedą, ale także wolontariusze, harcerze, kapłani i mieszkańcy, którzy chcieli po prostu być razem. Od pierwszych minut było jasne, że nie będzie tu oficjalnego dystansu. Były spojrzenia, które nie omijały ubogich, i atmosfera, w której każdy mógł na chwilę odetchnąć.
Adoracja i okazja do spowiedzi rozpoczęły wydarzenie o godz. 14. Godzinę później rozpoczęła się Koronka do Miłosierdzia Bożego i Eucharystia pod przewodnictwem bp. Wiesława Szlachetki.
Ks. Arkadiusz Kita, kustosz sanktuarium, witając zgromadzonych, zwrócił się najpierw do tych, którzy na co dzień zmagają się z kryzysem bezdomności. - To jest szczególnie święto dla was. Chcemy, żebyście czuli się tu jak u siebie - powiedział. - Bardzo serdecznie witam ludzi ubogich, jakkolwiek ubogich. Doświadczających braku w różnych wymiarach - dodał. Zacytował też papieża Leona XIV: "Ubogich stawiajcie w centrum działalności duszpasterskiej". Jak podkreślił, słowa te mają być realizowane przez Kościół, a nie tylko wspominane.
Jubileusz Ubogich - powitanie
W homilii bp Szlachetka przypomniał słowa Chrystusa o powtórnym przyjściu. Mówił o nadziei, która rośnie wtedy, gdy człowiek żyje Ewangelią i sakramentami. - Nabierzcie ducha i podnieście głowy - cytował Jezusa. - Nie musimy się bać przyjścia Chrystusa, bo słuchamy Jego słowa i uczestniczymy w sakramentach, które przekazują łaskę zbawienia - tłumaczył.
Pasterz podjął też temat odpowiedzialności społecznej i duchowej wobec osób ubogich. - Doświadczenie Bożego miłosierdzia skłania nas do czynienia miłosierdzia tym, którzy potrzebują pomocy - powiedział. Wspomniał, że Kościół od zawsze uczył, jak pomagać mądrze i odpowiedzialnie. Przywołał myśl św. Augustyna: "Nie można troszczyć się o zbawienie własnej duszy, niszcząc życie drugiego człowieka". Zwrócił też uwagę na różnicę między pomocą a spełnianiem życzeń.
Biskup mówił także o współczesnym wyzwaniu, jakim jest presja, aby wszystkim się podobać. - Jeśli ktoś nie doświadczył prześladowania ze względu na wiarę, to albo mówi innym to, co chcą usłyszeć, albo zachowuje się tak, aby przypodobać się wszystkim - zaznaczył. Wskazywał przy tym, że chrześcijanin ma być świadkiem, a świadectwo często boli.
Jubileusz Ubogich - podziękowania
Po Eucharystii uczestnicy przeszli do domu parafialnego. Zapach gorącego obiadu wypełnił korytarze, a przy drzwiach wolontariusze wprowadzali gości do sali. Pan Andrzej, który śpi obecnie w ogrzewalni, dziękował za zaproszenie. - Dla mnie najważniejsze jest to, że tu nie muszę się tłumaczyć. Mogę normalnie zjeść, posłuchać, że też jestem kimś - dodał. W kolejce do fryzjera stało kilku mężczyzn. Pan Krzysztof, który liczy każdy dzień bez alkoholu, opowiadał, że przychodzi na takie wydarzenia od lat. - Najgorsze jest bycie niewidzialnym. Człowiek idzie ulicą i widzi, że inni starają się nie patrzeć na niego. A tu patrzą na mnie. I mówią mi po imieniu - mówił wzruszony.
Jedna z wolontariuszek zauważyła, że to wydarzenie zmienia też patrzenie tych, którzy pomagają. - Przychodzimy dać coś od siebie, a wychodzimy bogatsi. Uczę się, że nie trzeba wielkich słów. Wystarczy, że człowiek usiądzie z drugim i chwilę posłucha - wyjaśniła. Harcerze rozdawali na zakończenie paczki żywnościowe i ubrania.
Jubileusz Ubogich pokazał, jak wygląda wspólnota, kiedy jest blisko człowieka w potrzebie. Kiedy nie ma lepszych i gorszych.