Nowy numer 13/2024 Archiwum

Pełzał jak wąż, dzisiaj samodzielnie chodzi

- Michele pełzał po podłodze swojego domu jak wąż. Nie opuszczał czterech ścian, nie uśmiechał się, nie rozwijał. Dzisiaj, dzięki pomocy z Polski, ten chłopak samodzielnie chodzi. Tryska energią i humorem. Kończy z wyróżnieniem kolejne klasy. To prawdziwy cud - opowiada Modeste Habiyaremye.

Modeste przybył do Polski na Światowe Dni Młodzieży. Jego nazwisko po polsku brzmi: "Bądź wdzięczny Bogu". Jest sierotą. Mamę i tatę stracił podczas drugiej wojny w Rwandzie w 1997 roku. Jak sam przyznaje, skazany był na życie na ulicy. Tam najpewniej czekałaby go śmierć, gdyby nie zakonnice, które wyciągnęły pomocną dłoń.

Siostry od Aniołów pracują w ośrodku zdrowia w Nyakinama od 1991 roku. To właśnie tam Modeste nauczył się czytać i pisać. Niedawno z wyróżnieniem ukończył szkołę średnią. Chce studiować medycynę. Na co dzień pomaga siostrom w ośrodku. - Próbuję "spłacić dług" za dobro, które sam otrzymałem - podkreśla.

Modeste opiekuje się niepełnosprawnymi dziećmi, których rehabilitacja i leczenie finansowane są przy pomocy programu Adopcja Serca koordynowanego przez gdański ośrodek Ruchu "Maitri". - Celem programu jest zapewnienie dostępu do edukacji i poprawa warunków życia od najmłodszych lat do czasu zakończenia szkoły średniej. Nasi podopieczni są wspierani przez indywidualnych darczyńców opłacających miesięczne składki - wyjaśnia Tadeusz Makulski, koordynator.

Jedną z placówek objętych programem jest właśnie Nyakinama. - Zajmuję się głównie dziećmi z kalectwem fizycznym. Jakie są jego przyczyny? Niepełnosprawność bywa wynikiem działań wojennych. Drugi powód to niewłaściwe podejście kobiet do ciąży. Wiele matek nadal stosuje tzw. tradycyjną medycynę i odwiedza szamanów. Te kobiety wierzą, że dzięki temu unikną poronienia. Często dzieje się odwrotnie. W rezultacie matki doprowadzają do bardzo poważnych komplikacji, których skutkiem bywa niepełnosprawność ich dzieci - tłumaczy Modeste.  

Jak podkreśla życie dzieci niepełnosprawnych w Rwandzie to prawdziwy koszmar. - Większość z nich mieszka w wiejskich chatach, bez prądu, wody, dostępu do odpowiedniego wyżywienia i lekarstw - zaznacza.

- Chorzy są często ukrywani, odrzucani i traktowani jako znak hańby czy przekleństwa dla najbliższych. Rodzice wstydzą się pokazywać ze swoimi dziećmi publicznie i skazują je na ciągłe przebywanie w domu. Życie tych młodych ludzi sprowadza się wyłącznie do... leżenia. Rzeczą naturalną dla lokalnej społeczności jest, że takie słabe, niedołężne dziecko począwszy od narodzin skazane jest na śmierć - wyjaśnia Modeste.

- Na szczęście, dzięki Adopcji Serca, wiele dzieci udaje się uratować. Z pieniędzy pozyskanych z programu dostarczam im lekarstwa, zapewniam wartościowe posiłki, zawożę na specjalistyczną rehabilitację do profesjonalnie wyposażonych ośrodków, dbam o ich edukację, pozyskuję dla nich wózki inwalidzkie - wylicza. - Życie moich podopiecznych, dzięki waszej dobroci, zmienia się o 180 stopni - dodaje.

Pełzał jak wąż, dzisiaj samodzielnie chodzi   Niepełnosprawne dzieci w Rwandzie skazane są na śmierć. Dzięki pomocy udzielonej w ramach programu Adopcja Serca mogą normalnie funkcjonować MAITRI 11-letnia Sandrine Nayituriki od urodzenia cierpi na spastyczne porażenie kończyn, małogłowie i padaczkę. Gdy wykryto jej niepełnosprawność została porzucona przez matkę. Sandriną zaopiekowała się babcia, która z wielkim poświęceniem do dziś troszczy się o jej rozwój.

- Ta dziewczynka samodzielnie nie siedziała, nie chodziła, wykonywała jedynie nieskoordynowane ruchy rękoma i nogami. Komunikowała się z otoczeniem wydając z siebie dziwne dźwięki. Miała problemy z samodzielnym jedzeniem i połykaniem pokarmów. Babcia, w obawie przed lokalną społecznością, przez 5 lat ukrywała jej niepełnosprawność, nosząc ją na plecach przywiązaną i przykrytą materiałem. Z tego powodu Sandrine była dzieckiem nieufnym, wycofanym, lękliwym - opowiada Modeste.

W 2010 roku dziewczynka została włączona do programu Adopcji Serca. Została poddana konsultacji lekarzy, stałemu leczeniu w centrum psychiatrycznym i ćwiczeniom terapeutycznym. Otrzymała wózek inwalidzki. Została zaakceptowana przez najbliższe otoczenie. Jest pogodna, dużo się uśmiecha. Poszła do szkoły.

- Profesjonalna pomoc zmienia sposób myślenia o niepełnosprawności. Ludzie z wioski widząc, że dzieci wcześniej całkowicie sparaliżowane, są w stanie o własnych siłach chodzić do szkoły, zmieniają do nich nastawienie. Już nie traktują ich jako przekleństwa, hańby. Często rozwój tych dzieci staje się powodem do dumy - zaznacza Modeste.

Dzięki wsparciu Stowarzyszenia Ruchu "Maitri" Modeste może spełnić swoje wielkie marzenie - spotkać się z papieżem Franciszkiem podczas Światowych Dni Młodzieży w Polsce. - Po drodze do Krakowa, gdzie tylko mogę, dzielę się swoim świadectwem. Chcę opowiedzieć o trudnej sytuacji niepełnosprawnych dzieci w Rwandzie, o szansie, którą otrzymują i mojej pracy. Czuję ogromną potrzebę, by podziękować wszystkim ofiarodawcom, wolontariuszom, misjonarzom, którzy nam pomagają, a jednocześnie chcę zachęcić innych do włączenia się w dzieło Adopcji Serca.

Gdański ośrodek Ruchu "Maitri" istnieje od 1978 roku. Adopcja Serca obejmuje osiem afrykańskich krajów. W 2015 roku z programu skorzystało aż 2427 podopiecznych. Więcej TUTAJ.

Więcej informacji o programie Adopcja Serca oraz wywiad z Modeste Habiyaremye w 32. numerze "Gościa Gdańskiego" na 7 sierpnia.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama