Dramatyczna akcja na wodach Zatoki Puckiej. Ratownicy poszukują żeglarza, który wczoraj wieczorem wypadł z katamaranu.
- Wczoraj o godz. 21.49 Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni została powiadomiona przez żeglarza, który płynął katamaranem po Zatoce Puckiej, że jego kolega wypadł do wody. Od tamtej chwili prowadzimy akcję ratowniczą - mówi Mirosława Więckowska, rzecznik Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Jak informuje rzecznik, zaginionym żeglarzem jest 32-letni mieszkaniec miejscowości Banino.
W obecnej chwili w poszukiwaniach uczestniczy 5 jednostek nawodnych: dwa pontony z PSP z Pucka, pontony ratownicze Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (R-20 ze statku "Kapitan Poinc" oraz R-23 z Brzegowej Stacji Ratowniczej z Władysławowa) oraz kuter Straży Granicznej SG-112 Hel.
- W akcji uczestniczył także śmigłowiec Marynarki Wojennej. Niestety, w tym momencie, ze względu na burzę panującą nad akwenem, musiał przerwać swój lot - dodaje M. Więckowska.
Zdjęcie wykonane w Osłoninie wczoraj (w dniu wypadku) ok. godz. 21 pokazuje, że warunki panujące w tej części Zatoki Puckiej są dobre. To tu kilkadziesiąt minut później dopłynął proszący o pomoc rozbitek Agnieszka Lesiecka /Foto Gość Według dotychczasowych ustaleń, do wypadku doszło przed godz. 22. Dwaj młodzi mężczyźni dopłynęli katamaranem do Rybitwiej Mielizny. Tam w drodze powrotnej nastąpiło tąpnięcie katamaranu, w wyniku czego 32-latek wpadł do wody. - Drugi z żeglarzy przez jakiś czas płynął jeszcze katamaranem, po czym stwierdził, że popłynie wpław prosić o pomoc. Po dopłynięciu do brzegu pierwszą napotkaną osobę poprosił o telefon komórkowy i powiadomił służby ratownicze - relacjonuje M. Więckowska. - Żaden z żeglarzy nie był wyposażony w żadne środki ratownicze. Nie mieli kapoków, odpowiednich ubrań ani środków łączności - zaznacza rzecznik.
Przedstawiciele służb ratunkowych nie chcą określać szans, jakie mężczyzna ma na przeżycie w wodach Zatoki Puckiej. - Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że z każdą minutą szanse na odnalezienie żywego rozbitka maleją - mówi M. Więckowska. Akcja ratunkowa potrwa co najmniej do zmroku.