Euro 2012 w pełni. Pochwała tężyzny fizycznej, hartu ducha i sportu.
Stadiony przywodzą na myśl starożytny Rzym. Ja tymczasem myślę o bardzo młodych ludziach, którzy zapewne też oglądają igrzyska, tyle że z pozycji siedzącej. Skok na głowę do płytkiej wody, wypadek motoryzacyjny czy głupie poślizgnięcie na schodach zmieniło ich życie całkowicie. Nie mogą biegać, chodzić, poderwać się na widok kogoś bliskiego. Niepełnosprawność nie zawsze jednak musi oznaczać rezygnację i niechęć do życia. Podziwiam małe-wielkie zwycięstwa tych, którzy postanowili się nie poddawać. Którzy pomimo poharatanych kręgosłupów nie wstydzą się własnego ciała i potrafią jeszcze podtrzymać na duchu innych. Sprawnych, choć często bardziej poranionych wewnętrznie. Żyją obok nas, spotykamy ich codziennie. I jeżeli przyjdzie nam narzekać na wiele spraw, a każdy przecież ma tendencje do uznawania swoich przeciwności za największe, siądźmy po prostu na wózek. Na godzinę, dzień. Postawa siedząca bardzo szybko nauczy nas, że nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej. Dostrzeżemy, że to, co mamy, wcale nie musi nam być dane raz i na zawsze (s. IV–VI).