W Polsce potrzebna jest służba, która pilnowałaby praw zwierząt. Trudno wymagać, by ich miłośnicy wchodzili na cudze posesje i kontrolowali, czy psy i koty mają odpowiednie warunki – wzdycha Jolanta Wilsher, działaczka Greenpeace i opiekunka skrzywdzonych psów.
–Dom ukryty jest w kotlinie między starymi drzewami. Z ulicy zupełnie niewidoczny. To właśnie tutaj w zaciszu w wiosce Goręczyno kobieta o dobrym sercu ratuje pokrzywdzone zwierzęta. Kiedy wspina się pod górę, by otworzyć bramę, wygląda niepozornie. Drobna, szczupła, ubrana w sweter i wygodne dresy. Ale energiczne ruchy i przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu dają znać, że to aktywna, silna kobieta. Przecież jeszcze nie tak dawno działała w organizacji Greenpeace. A potem przywędrowała na Kaszuby, by znaleźć spokój.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.