Koniec wakacji nie musi oznaczać przykucia się do szkolnego biurka na następne 10 miesięcy. Z nauką jest jak z potrawą: jak będzie smakować, zależy od sposobu jej podania.
Lista zajęć pozalekcyjnych, na które uczęszcza coraz więcej dzieci, już w szkole podstawowej może przyprawić o zawrót głowy nawet niejednego dorosłego. A choć rośnie dzięki temu zasób wiedzy, to często cierpią na tym relacje rodzinne. Zwłaszcza gdy także rodzice pracują na kilku etatach, by związać koniec z końcem. Jakąś alternatywą może być nauczanie domowe. Na taką właśnie formę edukacji dla swoich dzieci zdecydowała się dr Agata Hofman, autorka projektu Polskiej Akademii Dzieci. Wraz z mężem postawili na wszechstronne kształcenie w zaciszu własnych gdańskich czterech ścian.
Nie oznacza to jednak nudnego, wielogodzinnego siedzenia nad książkami, ale także eksperymenty i wspólne naukowe dociekania. Swoimi doświadczeniami postanowili podzielić się z innymi i tak narodziła się idea zapraszania małych pasjonatów do poprowadzenia własnych wykładów, czasem nawet przed kilkusetosobowym audytorium. Przyjemnie popatrzeć na zarumienione z emocji dziecięce buzie i posłuchać, gdy z pasją opowiadają o tajemnicach Wszechświata lub generatorach prądu. Brzmi jak bajka? Wcale nie. Widziałam na własne oczy. Kto też chce się o tym przekonać, niech zajrzy do 36. numeru "Gościa Gdańskiego". Teraz więcej nie zdradzę.