– Strój człowieka wyraża jego osobę i funkcje, jakie pełni. Zewnętrzna zmiana widoczna gołym okiem ma być odzwierciedleniem zmiany, która się dokonuje w waszym wnętrzu, w waszym umyśle i świadomości – mówił 7 października, podczas uroczystości w katedrze oliwskiej ks. dr hab. Grzegorz Szamocki, rektor gdańskiego seminarium.
Rodzice, rodzeństwo, krewni i przyjaciele kleryków już przed godz. 10 wypełnili wnętrze oliwskiej katedry. Nie zabrakło na uroczystości także delegacji parafii, z których pochodzą alumni III roku. Uroczystej Eucharystii przewodniczył ks. rektor seminarium. Wraz z nim przy ołtarzu stanęli wykładowcy tej wyjątkowej uczelni oraz kapłani z miejsc pochodzenia przyjmujących strój duchowny kleryków. I choć nie były to święcenia, a nawet posługi, to jednak w świątyni panowało głębokie wzruszenie. W uroczystej procesji do ołtarza prowadzeni byli młodzi ludzie w garniturach, niosący na wyciągniętych przedramionach złożone w kostkę czarne sutanny oraz śnieżnobiałe komże. Na każdej z nich spoczywała biała róża. Po obrzędach wstępnych udali się oni przez zakrystię do cysterskiego refektarza, aby tam przywdziać strój duchowny.
Tam dokonała się bardzo radosna część uroczystości. Oto starsi, uprzednio wybrani przez obłóczanych klerycy, za pomocą wielkich i ostrych nożyczek obcinali młodym ich krawaty. To stara, żakowska tradycja, mająca podkreślić zerwanie ze strojem świeckim. Obcięte końce krawatów przejął przedstawiciel IV roku. Młodzi za kilka dni będą musieli je wykupić za pokaźną ilość czekoladowych cukierków. Wszystko po to, by w seminaryjnym wirydarzu spalić je przy śpiewie pożegnalnej piosenki: „O filozofio, jak ja Cię kochałem, tyle nocy nie przespałem, aby ciebie zdać…” Od trzeciego roku bowiem w seminarium kończą się studia filozoficzne, a rozpoczyna się zmaganie z teologią.
Przywdziewaniu sutann towarzyszył radosny nastrój. Było trochę powagi i nieco śmiechu. Jednak gdy już w sutannach kroczyli w procesji do ołtarza dominowało w nich głębokie skupienie, a w niejednym oku zakręciła się łza.
– Tu nie ma żartów – mówił po zakończeniu uroczystości jeden z obłóczonych. – Niby nic się nie stało, ale czuję, że wszystko się zmienia.