Tak naprawdę nie stoi twardo na ziemi, ale niemal wisi na piaszczystym gruncie i w każdej chwili może runąć.
Władze Gdyni podjęły decyzję o kontrolowanym zwaleniu betonowej konstrukcji z osuwiska. Dzięki temu nie dojdzie do wypadku, który mógłby się wydarzyć, gdyby schron spadł na ludzi spacerujących po plaży. Wprawdzie w tej części spacery są zabronione, ale to tylko teoria. Obiekt wybudowano tuż po II wojnie światowej. Miał strzec przed atakiem wrogich sił z Zachodu. Od lat jest bezużyteczny. Tymczasem orłowski klif z roku na rok cofa się w głąb lądu, erozja gleby zabiera go centymetr po centymetrze. Na plaży leżą już ruiny innego schronu, który osunął się wraz z niszczejącym brzegiem klifu. Za przeprowadzenie operacji odpowiedzialna będzie specjalistyczna firma. Zepchnięcie betonowej budowli obronnej z klifu tylko z pozoru wydaje się proste.
Może potrwać nawet kilka dni, a teren wokół jak i na samej plaży musi być odpowiednio zabezpieczony. Kilkutonowy obiekt zostanie podkopany i umieszczony na specjalnej pochylni, po której, jak po torze zjedzie w dół. W końcu lat 40. ub. stulecia między Orłowem a Redłowem powstał ciąg fortyfikacji, których głównym elementem były bunkry o różnej wielkości i przeznaczeniu. Stanowiły zaplecze 11. Baterii Artylerii Stałej. Dziś są bezużyteczne i zniszczone. Niszczycielska działalność morza nie oszczędziła też plaży po prawej stronie orłowskiego molo. Jeszcze w tym roku z nadmorskiego krajobrazu znikną Łazienki Orłowskie. Zostaną rozebrane, a w ich miejscu nie powstanie żadna nowa budowla.