Życie Marka przebiegało dwutorowo – sprzed komputera na imprezę, z imprezy do komputera. Jak sam mówi, miał alergię na naukę.
Hani też nie szło w szkole. Była w piątym miesiącu ciąży. Toksyczny związek, w którym tkwiła od dłuższego czasu, sprawił, że czuła się poraniona – fizycznie i psychicznie. Piotrek potrafił tygodniami nie wychodzić z domu. Tworzył w głowie swój własny świat. Bał się ludzi. Daria chciała w końcu zacząć być sobą. W środowisku, w którym się obracała, musiała udawać kogoś, kim nie była. Zapomniała, czym jest uśmiech. U Michała stwierdzono schizofrenię. Trafił do psychiatry. Próbował normalnie funkcjonować. Nie dawał rady. Każde drobne potknięcie w jego przypadku urastało do rangi klęski. Nikt z nich nie miał stałej pracy.
Kim chciałbym zostać?
– Od dawna nie chodziłem do szkoły. Opieprzałem się. Mama powiedziała mi, żebym w końcu ruszył tyłek i zmienił coś w swoim życiu – mówi Marek. Część z własnej woli, inni za namową rodziny zdecydowali się wziąć udział w innowacyjnym projekcie „Druga Szansa”, organizowanym od 2010 roku przez Caritas Archidiecezji Gdańskiej. Mogą zgłaszać się do niego młodzi ludzie w wieku od 18 do 25 lat, którzy ukończyli edukację na poziomie podstawowym.
– Przeważnie są to osoby z domów dysfunkcyjnych, zaburzone emocjonalnie, niemogące odnaleźć się wśród rówieśników, z bardzo niską samooceną. Niektórzy popadają w konflikt z prawem. Niekiedy są po terapiach alkoholowych i narkotykowych. Ich życie jest najczęściej jednym wielkim pasmem nieszczęść i porażek – mówi Izabela Mikołajewska, pracownik Caritas. Pierwsze dwa miesiące zajmuje diagnoza predyspozycji zawodowych i praca nad kompetencjami społecznymi. Kursanci biorą udział w warsztatach psychologicznych, szkoleniach komputerowych i treningu umiejętności życiowych, podczas którego m.in. opracowują budżet domowy. Potem wszyscy wybierają kierunek kształcenia zawodowego. W Caritas uczą się pod okiem specjalistów, a następnie praktykują u potencjalnego pracodawcy. Uczestnik kursu może zostać m.in. kucharzem, tapicerem, pomocnikiem mechanika samochodowego, ogrodnikiem, sprzedawcą. – Kładziemy nacisk, by młodzi ludzie uczyli się profesji rozwojowych, takich, na które jest zapotrzebowanie na rynku pracy. Bezpłatne staże w firmach, które zapewniamy naszym podopiecznym, często kończą się stałym zatrudnieniem – mówi Jolanta Kruk, kierownik projektu.
Przyjaciel coach
Od samego początku każdemu z uczestników programu towarzyszy tzw. coach. Spotkania z nim nie mają określonego planu. – Przede wszystkim słucham. Nie prawię morałów. Jestem po trochu mamą, tatą, siostrą, bratem i kumplem. Oni do wszystkiego dochodzą sami, ale moją rolą jest powoli prowadzić ich do celu – tłumaczy Izabela Mikołajewska, coach. – W rzeczywistości głównym celem projektu wcale nie jest znalezienie im pracy. Chodzi o to, żeby odkryli swoje dobre cechy i zdolności, byli bardziej zmotywowani do działania, otwarci na świat i ludzi – dodaje. Coach tłumaczy, jak pisać CV, wypełniać urzędowe druki, jeśli wymaga tego sytuacja, kontaktuje się z kuratorem, uczestniczy w rozprawach sądowych, pomaga w znalezieniu praktyk, a potem pracy. Początki wzajemnych relacji bywają trudne. Kursanci często są zdystansowani. Na próby pomocy reagują agresją. „Co ty możesz wiedzieć o życiu? Masz dobry zawód, wykształcenie, pieniądze, więc się nie wymądrzaj” – mówią. Ostatecznie bardzo często zaprzyjaźniają się z coachem. – Przyszedłem na pierwsze spotkanie i przeżyłem szok. Dziwny człowiek siedzi przede mną, bełkocze jakieś dyrdymały, podsuwa formularze do wypełnienia, pyta o prywatne sprawy. Co to ma być? Nie na to się pisałem, wypad! – opowiada Marek, który ostatecznie ukończył program z wyróżnieniem. Zdarza się jednak, że ktoś po jakimś czasie rezygnuje. – Często rodziny ciągną w dół. Widzą, że synowi albo córce zaczyna coś wychodzić. Niestety zamiast motywować, tłamszą zapał swojego dziecka – tłumaczy Izabela Mikołajewska. Inni odchodzą, bo perspektywa zmiany trybu życia ich przerasta. Na szczęście nierzadko wracają. Zadaniem opiekuna jest pomóc im wytrwać do końca.