Tym samym z gdańskiego krajobrazu zniknęły namalowane, a właściwie spisane, historie stoczniowców uwiecznione przez Iwonę Zając.
- Przystępując do tej pracy wiedziałam, że stoczniowy mur kiedyś zostanie zburzony, tymczasowość to w zasadzie normalka dla tego rodzaju sztuki jakim są murale – powiedziała w niedawnej rozmowie z „Gościem Gdańskim” artystka.
– Kiedy w 2008 roku firma Baltic Property Trust Optima, do której należy teren z częścią muru stoczniowego poinformowała mnie o wyburzeniu muru, zaczęłam się starać o przeniesienie poszczególnych fragmentów muralu w inne miejsce. Uzyskałam poparcie miasta, sponsora i Muzeum „Drogi do Wolności”, ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że nie mam żadnych gwarancji czy relacje stoczniowców będą eksponowane w miejscu odpowiadającym randze słów wypowiedzianych przez robotników, dla których ta stocznia była często całym życiem. Dlatego zrezygnowałam z tego pomysłu. Mural został dokładnie sfotografowany, zarchiwizowany, a mur zostanie wyburzony. Powstanie strona, na której będzie dostęp do nagrań, tekstów i dokumentacji zdjęciowej. Żal patrzeć na destrukcję fragmentów krajobrazu miasta, znikanie kolejnych budynków stoczniowych. Równocześnie trzeba mieć świadomość, że Młode Miasto jest projektem, którego nie da się zatrzymać.
Bo właśnie budowa nowej dzielnicy Gdańska – Młodego Miasta – jest przyczyną wyburzenia stoczniowego muru, podobnie zreszta jak wielu budynków znajdujących się na dawnych terenach stoczniowych. W piątek została zniszczona większość stumetrowego muru. Koparka zrówna z ziemią jego pozostałą częśc do końca przyszłego tygodnia.