„Kaliningrad bez wizy” – to tytuł książki będącej efektem podróży gdańskiego dziennikarza Adama Hlebowicza do Obwodu Kaliningradzkiego. Autor odwiedza tę eksklawę Rosji graniczącą z Polską od kilkunastu lat. Książka stanowi zapis obserwacji poczynionych podczas tych wypraw, relacje ze spotkań z Rosjanami i Polakami tam żyjącymi. To także przewodnik dla tych, którzy o Kaliningradzie wiedzą niewiele, a chcieliby tam pojechać.
A okazja do wyprawy na Wschód jest doskonała, bo od kilku miesięcy obowiązuje umowa o małym ruchu granicznym między Obwodem Kaliningradzkim a niektórymi gminami województw warmińsko-mazurskiego i pomorskiego.
– Jadąc tam przed laty po raz pierwszy, zadałem sobie pytanie, kim są mieszkańcy Kaliningradu – opowiadał Adam Hlebowicz podczas spotkania autorskiego z czytelnikami w Nadbałtyckim Centrum Kultury. – Jakie ma dla nich znaczenie miejsce, w którym żyją? Co myślą o przeszłości tych ziem? No i chciałem poznać tamtejszych Polaków.
U wejścia do portu w Bałtijsku
A naszych rodaków mieszka w Obwodzie Kaliningradzkim sporo. To głównie przesiedleńcy z innych części dawnego ZSRR, na przykład z Kazachstanu.
– Oni wciąż mówią po polsku, a najmłodsze pokolenie uczy się języka przodków w Centrum Kultury Polskiej – wyjaśniał Adam Hlebowicz. – Są tam również polskie parafie, pracują polscy księża.
Jednym z takich kapłanów jest ks. dr Jerzy Steckiewicz, który także był na spotkaniu z autorem książki poświęconej Kaliningradowi.
– W całym Obwodzie Kaliningradzkim są 24 parafie polskie, posługę w nich pełni ponad 20 księży – opowiadał ks. Steckiewicz. – Niektórzy, tak, jak ja, opiekują się dwiema parafiami naraz. Ale teraz naprawdę pracuje się nam dość dobrze. Był okres pewnego załamania współpracy ze strony władz rosyjskich, ale sytuacja wraca już do normy.
Adam Hlebowicz opowiadał także o tym, co warto w Obwodzie Kaliningradzkim zobaczyć, które miejscowości odwiedzić.
Pomnik Piotra I w Bałtijsku
Dariusz Olejniczak/GN
– Mówi się, że Gdańsk jest światową stolicą bursztynu, a przynajmniej jego obróbki. Na pewno jednak Kaliningrad to stolica wydobycia jantaru – stwierdził. – Dlatego warto odwiedzić tamtejsze Muzeum Bursztynu. Inne muzeum, które koniecznie trzeba zwiedzić, to Muzeum Światowego Oceanu. Z kolei w Bałtijsku jest jeszcze jedna placówka, tym razem poświęcona Flocie Bałtyckiej. Miłośnicy historii, marynistyki i militariów powinni tam zajrzeć. Poza tym w tym regionie usytuowanych jest wiele zamków gotyckich, malownicze małe miejscowości, a krajobraz Mierzei Kurońskiej zrobi wrażenie na miłośnikach natury. Kaliningrad to także ogród zoologiczny w środku miasta i Dom Sowietów, monumentalna socjalistyczna budowla, która nikomu i niczemu nie służy, bo z powodu posadowienia na ruchomym gruncie nikt tam zamieszkać nie może.
Czy podróż do Kaliningradu to przedsięwzięcie wymagające nadzwyczajnych wysiłków? Okazuje się, że nie. W rosyjskim konsulacie w Gdańsku należy odebrać pozwolenie na wielokrotne przekraczanie granicy z Obwodem (koszt – 20 euro) i kupić bilet na autobus odjeżdżający w kierunku Kaliningradu (od 40 zł w jedną stronę). A na miejscu można zwiedzać ten bliski, ale wciąż tajemniczy i egzotyczny zakątek Europy.