8 lutego – święto służby więziennej. O roli kapelana w zakładzie karnym w Gdańsku-Przeróbce z ks. Przemysławem Kalickim rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Ks. Rafał Starkowicz: Od ilu lat pracuje Ksiądz w więzieniu?
Ks. Przemysław Kalicki: 22 lata.
Jak to możliwe, skoro w tym roku przypada 20. rocznica Księdza święceń? Czyżby najpierw było więzienie?
– Nie. Najpierw było oczywiście seminarium. Po prostu już podczas seminaryjnych studiów chodziłem do Schroniska dla Nieletnich przy ul. Polanki. To też rodzaj więzienia. Przygotowywałem tam chłopaków do przyjęcia bierzmowania.
Miał Ksiądz możliwości, aby podczas seminarium chodzić na spotkania z młodymi więźniami?
– Chodziłem tam podczas swojego wolnego czasu, w czasie tzw. przechadzek.
Wielu ludzi więzienie przeraża. Nie boi się Ksiądz pracować z osadzonymi?
– Nie. Przyzwyczaiłem się.
Przecież w ogólnym przekonaniu w zakładach karnych dzieją się straszne rzeczy...
– Przede wszystkim są tam jednak dyscyplina i porządek, jasno określone zasady.
A kto tam trafia?
– Ludzie. Tacy, którzy popełnili przestępstwa, a teraz potrzebują pomocy. Wystarczy złamać przepisy w ruchu drogowym. Jeżeli skutkiem jest śmierć innego człowieka, to zwykle kończy się to pobytem w zakładzie karnym.
Każdy może pójść za kraty?
– Nie każdy. Ten, kto uważa, że mu wszystko wolno i że może łamać przyjęte zasady. Kto uważa, że jest ponad prawem. Niezależnie od tego, na ile jest inteligentny, jaką ma majętność…
Jak wygląda praca z takimi ludźmi?
– W każdą niedzielę odprawiam dla więźniów Mszę św. W tygodniu przygotowuję do sakramentów. Do bierzmowania, do I Komunii, do chrztu... Ale przede wszystkim dużo z nimi rozmawiam. Pracuję też na oddziale terapeutycznym, gdzie mam wykłady związane z duchowością. Często trzeba wyjaśniać im wszystko od początku. Rozmawiamy o życiu duchowym. O tym, co jest dla człowieka najważniejsze. Prowadzę też nabożeństwa. Różaniec, adorację… Przed świętami organizuję rekolekcje.
Czy więźniowie są chętni do rozmów?
– Wydaje mi się, że rozmawiają chętnie.
A o czym?
– Staram się doprowadzić do tego, by człowiek zaakceptował swoją sytuację. Żeby wziął odpowiedzialność za swoje czyny. Dokładnie tak, jak zrobił to dobry łotr. Powiedział: „Ja słusznie odbieram karę za swoje uczynki. Panie Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. I usłyszał: „Dziś ze mną będziesz w raju”.