Za 10 lat przemierzający samochodem bajecznie nowoczesną Trasę Sucharskiego rodzice będą mieli nie lada problem, jak wyjaśnić swoim dzieciom fakt, iż nosi ona imię słabego, pogrążonego we własnych rozterkach i oparach absurdu człowieka. Kogoś, kto w czasie obrony Westerplatte pragnął tylko jednego – kapitulacji. Dzieła filmowe bowiem nie tylko żyją własnym życiem. One trwale kształtują odbiór wydarzeń historycznych w świadomości kolejnych pokoleń.
„Westerplatte – półwysep w Gdańsku, przy ujściu Martwej Wisły do Zatoki Gdańskiej o długości ok. 2 kilometrów i szerokości od 200 do 500 metrów. W XIX w. funkcjonował tu zakład kąpielowy z dobrze prosperującą restauracją.” Taką narracją rozpoczynają się pierwsze sceny filmu, na który – wiem to z licznych rozmów – zwłaszcza mieszkańcy Trójmiasta oczekiwali z prawdziwym zaciekawieniem. Nie jest to przypadek. Do dzisiaj Westerplatte jest miejscem, które zwiedzają nie tylko przybywające do Gdańska wycieczki. W weekendy niezależnie od pogody zawsze można spotkać ludzi spacerujących w tym odległym od centrum, malowniczym zakątku wybrzeża.
Westerplatte i legenda jego obrony wrosła w życie naszej społeczności. Można śmiało powiedzieć, że w okresie powojennym obrońcy tego małego skrawka polskiej ziemi wzbudzali w sercach dumę, a sami darzeni byli ogromnym szacunkiem. W miarę, jak słabła moc reżimowego ucisku, szacunek ten był coraz głośniej wyrażany.
Początkowo, tak jak wszystkie bohaterskie czyny Polaków z okresu wojny obronnej 1939, próbowano Westerplatte wymazać ze zbiorowej pamięci. Ale gdy tylko pozwolono, by o nim mówić, mieszkańcy Gdańska ruszyli do uporządkowania terenu i godnego uczczenia tych, którzy oddali tam życie. Znane są także i takie przypadki, że przyjeżdżali tu ludzie z głębi Polski, aby w tych pracach wziąć udział. Czynili to w ramach swoich urlopów.
To prawda, że w schyłkowych dziesięcioleciach przedstawiciele komunistycznych władz, zdając sobie sprawę z natury polskiej duszy, postanowili grać kartą narodową. W przekazie tamtego czasu ukazującym obronę Polski dominuje jednak obraz zderzenia prawdziwego patriotyzmu mas, najlepiej o robotniczym i chłopskim rodowodzie, z nieudolnością, prywatą i zepsuciem warstw rządzących. Jasna jest geneza takiego przekazu, która miała umocnić marksistowską wizję odwiecznego i nieuniknionego konfliktu klas społecznych. Nie przeczę, że major Sucharski wyznawcom marksizmu był przydatny jako ikona takiego postrzegania rzeczy. Nieugięty syn chłopskiego rodu, wytrwale broniący w osamotnieniu powierzonej mu placówki. Wbrew rejteradzie elit. Rozumiem także, że wielcy bohaterowie nie są pozbawieni rozterek. To normalne. W końcu są tyko i aż ludźmi. Jednakże wizja, którą przedstawiają nam autorzy filmu „Tajemnica Westerplatte” jest, jak to się zwykło mówić – porażająca. Paweł Chochlew tak mówi o swoim filmie: „Dąbrowski i Sucharski reprezentują w tym filmie dwie różne postawy. Dąbrowski – romantyczną, Sucharski – pozytywistyczną. Dąbrowski chce walczyć o tę dopiero co odzyskaną niepodległość do końca, za wszelką cenę. Sucharski kieruje się rozumem – mając wiedzę o tym, że walka na Westerplatte była beznadziejna, że nie miała perspektyw, chce uchronić swoich ludzi przed niechybną śmiercią”. Jeżeli taki był zamysł twórcy, to w moim odczuciu jego realizacja jest całkowicie chybiona. W rezultacie zaś otrzymujemy wizję Sucharskiego, jako człowieka dręczonego lękami i rozterkami, który wprawdzie sam nie boi się śmierci, ale wynika to jedynie z katatonicznego odrętwienia. Dąbrowski natomiast jawi się widzowi jako człowiek opętany wizją walki aż do upragnionej śmierci na ołtarzu ojczyzny, który za nic ma życie powierzonych mu żołnierzy.
Zaiste. Wizja godna mistrzów peerelowskiego kina. W tym kontekście bliższa mi jest postawa ludzi, których media z upodobaniem nazywają kibolami. Podczas obchodów uroczystości 73. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej na Westerplatte rozwinęli oni potężny transparent z jednym, krótkim hasłem: Chwała Bohaterom.
Niech nikt nie mówi, ze ten film jest pogłębioną analizą psychologiczną ludzkich postaw i emocji. Że tło historyczne jest tu tylko pretekstem. Zostawmy też na boku bajania o wolności artystycznej. Jest to bowiem wizja zakotwiczona w konkretnych wydarzeniach i przynajmniej przez dziesięciolecia będzie kształtować ich odbiór. „Tajemnica Westerplatte” – być może w sposób przez twórców zamierzony – staje się jedną z bitew w walce o świadomość polskiego narodu. Bitwą, która uświadamia nam mocniej niż inne obrazy, że potrzeba by Westerplatte broniło się nadal.
Jak w kontekście tego obrazu brzmią słowa Jana Pawła II wypowiedziane na tym właśnie miejscu? Proszę wybaczyć ten nieco długi cytat:
„Wiemy, że tu, na tym miejscu, na Westerplatte, we wrześniu 1939 roku, grupa młodych Polaków, żołnierzy, pod dowództwem majora Henryka Sucharskiego, trwała ze szlachetnym uporem, podejmując nierówną walkę z najeźdźcą. Walkę bohaterską. Pozostali w pamięci narodu jako wymowny symbol. Trzeba, ażeby ten symbol wciąż przemawiał, ażeby stanowił wyzwanie dla coraz nowych ludzi i pokoleń Polaków. Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte”. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba „utrzymać” i „obronić”, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.”
Twórcom filmu dedykuję więc fragment wiersza Asnyka „Miejmy nadzieję”:
„Lecz nie przestańmy czcić świętości swoje
I przechowywać ideałów czystość;
Do nas należy dać im moc i zbroję,
By z kraju marzeń przeszły w rzeczywistość”.
Na koniec bajka. Morał pozostawiam czytelnikom.
W mieszkaniu pod oknem siedzą dwie siostry. Starsza, siedmioletnia została właśnie ukarana przez mamę. Trzyma w ręce jej zdjęcie. – Nie pluj na mamę – woła z przerażeniem młodsza. – Przecież to nie mama. To tylko kawałek papieru – odpowiada starsza. – No tak, ale na nim jest mamusia – tłumaczy mała.