Falę krytyki wywołało odwołanie debaty w sprawie związków partnerskich z udziałem m.in. Roberta Biedronia, posła RP oraz Marty Abramowicz, przedstawicielki ruchu LGBT.
Decyzję podjęto po liście otwartym Młodzieży Wszechpolskiej do prof. Bernarda Lammka, rektora UG, w którym organizacja zaapelowała do władz uczelni o cofnięcie zgody na spotkanie.
Robert Biedroń, stojąc przed rektoratem gdańskiej uczelni stwierdził, że uniwersytet powinien być agorą, „gdzie wymieniane są różne poglądy”, a demokracja oznacza „szacunek dla różnorodności”.
Dodajmy, że organizatorzy panelu dyskusyjnego nie przewidzieli udziału osób reprezentujących stanowisko krytyczne wobec projektu legalizacji związków partnerskich.
Tymczasem, przed kilkoma dniami na biurko rektora trafiło pismo, w którym pracownicy UG ustosunkowali się do decyzji o odwołaniu spotkania. „Czy mamy sądzić, że od tej chwili konferencje, seminaria naukowe, panele dyskusyjne (...) będą wymagały rekomendacji Młodzieży Wszechpolskiej czy jakiejkolwiek innej organizacji, o której wiemy, że posuwa się aż do użycia argumentów siły?” ‒ piszą naukowcy.
Co ciekawe, podobna sytuacja, tyle że z odwróceniem ról, miała miejsce całkiem niedawno na Uniwersytecie Warszawskim. Rektor, pod wpływem petycji wystosowanej przez Młodych Zielonych ‒ Ostrej Zieleni, nie wyraził zgody na spotkanie z liderami Ruchu Narodowego, jakie chciało zorganizować Niezależne Zrzeszenie Studentów.
Wówczas środowisko naukowe UW nie stanęło na straży wolności wypowiedzi. Nie wystosowało także listu do władz uczelni wyrażającego lęk z powodu dyskryminacji czyjegoś światopoglądu. Wręcz przeciwnie. ‒ Jeśli uniwersytet ma być miejscem wymiany idei bardzo różnych środowisk, to zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z poglądami skrajnymi, wypadałoby zadbać o to, aby były też przedstawione argumenty drugiej strony ‒ mówił dr hab. Paweł Łuków, etyk z UW.
Więc jak? Jednym pozwalamy, a drugim nie? Niektórzy mogą organizować spotkanie, na które nie są zaproszeni ideowi oponenci, a innym już nie wolno? Jesteśmy obrońcami wolności wypowiedzi? A może obrońcami konkretnego światopoglądu?
Premier Donald Tusk, po zakłóceniu wykładu prof. Magdaleny Środy, profetyzował: „Za tydzień lub za miesiąc, ci sami lub inni zamaskowani osobnicy wejdą i kogoś uderzą, a jeszcze później uderzą profesora, który zdecydował się na taki wykład, a który nie odpowiada ich dość plugawym gustom”.
I bynajmniej nie miał na myśli aktywistów z Akcji Homoterapia, którzy okleili wulgarnymi i obraźliwymi ulotkami drzwi gabinetów profesorów Uniwersytetu Poznańskiego za to, że ci podpisali list wyrażający sprzeciw wobec ataków na prof. Krystynę Pawłowicz...
Niestety w Polsce wchodzi się w dialog tylko z wybranymi środowiskami. Inne, uznane za niebezpieczne i szkodliwe, z góry są przekreślane. A przecież tylko w jeden sposób można uczciwie stawać w obronie wolności wypowiedzi. Bezstronnie.