"Zwracamy się do Pana Premiera w sytuacji wyjątkowej. Jest nią bezprecedensowy atak na małżeństwo i rodzinę, które dla nas, Kaszubów, stanowią wartość podstawową".
20 marca "Gość Niedzielny" jako pierwszy opublikował treść listu otwartego wystosowanego przez rumski oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego (ZK-P) do Donalda Tuska (więcej TUTAJ). Wówczas Jan Klawiter, twórca pisma, burmistrz Rumi II kadencji, dopiero rozpoczął akcję zbierania podpisów. Nie spodziewał się, że w ciągu kilku miesięcy będzie ich aż 17 tysięcy.
Kaszubi podkreślają swoje przywiązanie do wartości chrześcijańskich, w tym poszanowania małżeństwa i rodziny, które "od zarania dziejów państwowości polskiej jak i naszej kaszëbsczi Tatczëznë (kaszubskiej tożsamości) stanowiły esencję naszego życia i rozwoju". Zdaniem popierających list wprowadzenie ustawy o tzw. związkach partnerskich, w tym dla osób tej samej płci, oznaczałoby atak na ład społeczny.
"To trwała i silna rodzina pozwoliła na trwanie i rozwój naszej kaszubskiej wspólnoty przez wiele setek lat. Dla ochrony tej podstawowej wartości my, Kaszubi, podejmujemy wszelkie wysiłki, pamiętając o naszych dzieciach i przyszłych pokoleniach" - czytamy w piśmie.
Do rumskiego oddziału ZK-P wpłynęło zawiadomienie, że list dotarł do adresata. Czy w kontekście trwających prac nad ustawą o związkach partnerskich, Kaszuba Donald Tusk uwzględni apel swoich ziomków? Raczej nie. Trudno sądzić, żeby pismo odniosło pożądany skutek skoro w innych sprawach (nieposyłanie 6-latków do szkół, projekt ustawy o ochronie życia) setki tysięcy podpisów nie zrobiły na premierze większego wrażenia.
Czy rzeczywiście Kaszubi odwracają się od Tuska jak głoszą tytuły w polskiej prasie? I tak i nie. Liczba nazwisk zgromadzonych pod listem jest z jednej strony imponująca. Z drugiej, nie można zapominać, że z jego treścią utożsamia się niewielki procent osób przyznających się do kaszubskości (czyli ok. 233 tys.). Od treści pisma dystansuje się także Łukasz Grzędzicki, prezes ZK-P ("władze naczelne Zrzeszenia, co do zasady w kwestiach obyczajowych nie zabierają głosu"). Co więcej, sporo Kaszubów wciąż zajmuje wysokie stanowiska w Platformie Obywatelskiej, by wymienić tylko senatorów Kazimierza Kleina i Edmunda Wittbrodta czy Kazimierza Plocke, wiceministra rolnictwa.
Również do nich skierowany jest list podpisany przez 17. tys. Kaszubów. "Przez fakt zasiadania naszych przedstawicieli w Sejmie i w Senacie Rzeczypospolitej Polskiej jesteśmy współodpowiedzialni za stanowione prawo (...). Od naszych przedstawicieli oczekujemy uszanowania wartości, które są dla nas ŚWIĘTE".
Apel do premiera Tuska może podzielić społeczność kaszubską. Chociaż prezes ZK-P nie zajmuje konkretnego stanowiska w tej sprawie, podkreśla jednocześnie, że naczelne hasło Kaszubów "Më trzimómë z Bògã", czyli trzymamy z Bogiem, obowiązuje zawsze, niezależnie od okoliczności. Jednak sygnatariusze listu woleliby, aby miłe dla ucha deklaracje przełożyły się na stanowcze działanie.
Kilka miesięcy temu Donald Tusk w wywiadzie dla "Gazety Kaszubskiej" mówił, że prawdziwy Kaszuba nie może zapominać o kwestiach "być może najcenniejszych: swoim języku, rodzinie, wspólnocie". Pamiętając własne słowa premier powinien pozytywnie ustosunkować się do apelu kilkunastu tysięcy swoich ziomków. Wątpliwe jednak, by to zrobił. Swoim dotychczasowym milczeniem w tej sprawie raczej nie pozostawia Kaszubom złudzeń.